Magdalena Schejbal szybko uwierzyła, że jest jedną z największych gwiazd Polsatu. Po występach w Szpilkach na Giewoncie zaczęła ostro negocjować stawki za udział w kolejnym sezonie. Producenci uznali jednak, że poradzą sobie bez niej i wyeliminowali jej bohaterkę z fabuły. To rozwścieczyło aktorkę, która zaczęła oskarżać ich w wywiadach, że na planie była traktowana okrutnie i zastraszana, co omal nie skończyło się śmiercią jej dziecka. Było to jedno z najostrzejszych oskarżeń w polskim show biznesie.
Będąc w piątym miesiącu ciąży, wylądowałam w szpitalu! - wspominała na łamach Flesza. Moje pierwsze zasłabnięcia na planie i wizytę w szpitalu zlekceważono. Alarmowałam, że nie jest dobrze, ale nikt mnie nie słuchał. (...) Groziło mi, że nie utrzymam tej ciąży. Jedyne wsparcie, jakie z tej strony miałam, to wizyta pani producent u lekarza. Próbowano mnie zastraszyć! Usłyszałam, że nigdzie już nie znajdę pracy, że jestem na czarnej liście osób, których producenci nie zatrudnią. Potem pieniądze przestały przychodzić, a w końcu pan producent zadecydował, że część mojego honorarium w ogóle mi się nie należy.
Paisa Films, czyli producent Szpilek na Giewoncie uznał, że nie może pozwolić sobie na takie publiczne wypowiadanie się o firmie. Zapowiedział pozew o ochronę dóbr osobistych. Pierwsza rozprawa odbyła się w czwartek w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Zeznawał obecny partner Schejbal, Sławomir Zięba-Drzymalski.
Firma żąda publicznych przeprosin oraz przekazania 50 tysięcy złotych na cele charytatywne.