Zdjęcia Charlesa Saatchi duszącego swoją żonę, znaną telewizyjną kucharkę Nigellę Lawson, szybko obiegły cały świat. Wkrótce okazało się, że trwające 12 lat małżeństwo miliardera i celebrytki wcale nie jest tak idealne, jak mogłoby się wydawać. 53-letnia Lawson wyprowadziła się od starszego o 17 lat męża i wniosła o rozwód. Sprawa sądowa była bardzo krótka. Zobacz: Nigella rozwiodła się... w 70 SEKUND!
Zanim jednak do niej doszło, Nigella musiała ponoć znosić upokorzenia i groźby ze strony Saatchiego. Człowiek, który publicznie się nad nią znęcał doszedł bowiem do wniosku, że... chce ratować małżeństwo. W tym celu poinformował Lawson, że jeżeli nie przyjmie go z powrotem, to odbierze sobie życie.
Wysyłał jej SMS-y i dzwonił do niej bez przerwy. W jednym momencie błagał ją o wybaczenie, za chwilę groził. Fakt, że nie odpowiadała na zaczepki, doprowadzał go do szału. Wtedy postanowił użyć swojej córki Phoebe, żeby przekonała macochę do nawiązania kontaktu. 18-latka mówiła Nigelli, że martwi się o ojca i jego stan psychiczny - relacjonuje informator magazynu Mail on Sunday. W końcu, po tych wszystkich groźbach, złamała się i zadzwoniła. Pierwsza rozmowa była nawet miła, Charles prosił ją, żeby dała mu jeszcze jedną szansę. Powiedziała mu tylko, żeby nie robił niczego głupiego. On czuje się zdradzony przez Nigellę. Nie może jej wybaczyć, że nie stanęła w jego obronie, kiedy publicznie się nad nim znęcano.
Cóż, wydaje nam się, że to raczej Saatchi "znęcał się publicznie" nad Lawson, a nie odwrotnie...