W trakcie Przystanku Woodstock Grzegorz Miecugow i Artur Andrus poprowadzili specjalne wydanie Szkła Kontaktowego. Podczas emisji programu na scenę wtargnął Oskar Wądołowski, który uderzył kilka razy Miecugowa. Trzymał w ręku kartkę z napisem "TVN KŁAMIE". Doszło do szarpaniny, po której napastnik został obezwładniony przez ochronę. Zobacz:
W oświadczeniu wystosowanym do mediów Wądołowski przeprasza Miecugowa za "zaistniały incydent, jakim było dwukrotne szturchnięcie podczas programu". Pomimo skruchy zaznacza, że w "zdecydowanie nie było to pobicie i agresywne ciosy, które miałyby spowodować krzywdę". Dodaje także, że na przeprosiny zdecydował się po przeczytaniu wywiadu z dziennikarzem TVN w najnowszym Newsweeku. Wądołowski zaznacza także, że w trakcie incydentu to on bardziej ucierpiał.
Na filmie widać, że zrzucenie mnie ze sceny z wysokości ok. dwóch metrów, mogło to spowodować obrażenia głowy, złamanie ręki lub nogi, nie było profesjonalnym obezwładnieniem, a policja zatrzymała mnie bez przeprowadzenia badań lekarskich - czytamy w oswiadczeniu. Całe zdarzenie miało wyglądać jak pobicie (choć pobiciem nie było) po to, aby przedostać się do świadomości publicznej i wywołać debatę o stronniczych, nieuczciwych i subiektywnych dziennikarzach i mediach w Polsce.
Wądołowski podtrzymuje swój protest przeciwko kłamliwym mediom i wylicza dziennikarzy, którzy są jego zdaniem "stronniczy i kłamliwi". W gronie tym znaleźli się Monika Olejnik, Tomasz Lis oraz Jarosław Kuźniar. Wszyscy wymienieni z pewnością ucieszą się z takiego przeciwnika.
Tacy prezenterzy telewizyjni jak Kamil Durczok, Piotr Kraśko, Grzegorz Miecugow, Monika Olejnik, Tomasz Lis, Hanna Smoktunowicz, Krzysztof Ziemiec, Tomasz Sianecki, Jarosław Kuźniar, Jacek Żakowski, Janina Paradowska, Piotr Najsztub i wielu innych - kreują rzeczywistość polityczną i ustrojową w Polsce według własnego uznania i są jeszcze traktowani jako rzetelni i prawdziwi dziennikarze, a nawet jako autorytety do naśladowania. Wszyscy ci dziennikarze powinni zostać całkowicie wykluczeni z życia publicznego jako nierzetelni, stronniczy i kłamliwi. Nie do przyjęcia jest także fakt, że obecni dziennikarze niejako dziedziczą swoje wysokie stanowiska w mediach gdyż ich rodzice byli wysoko postawionymi dziennikarzami lub agentami SB w czasach PRL-u - pisze Wądołowski.
Przypomnijmy, że Tomasz Lis zapowiedział, że na miejscu Miecugowa sam pobiłby Oskara Wądołowskiego.
Obejrzyjcie jeszcze raz filmik z festiwalu. Zgadzacie się, że to napastnik "ucierpiał bardziej"?