Nie jest tajemnicą, że Alicji Bachledzie-Curuś nie układa się kariera aktorska za oceanem. Aktorka od dawna nie zagrała w żadnej amerykańskiej produkcji. Niedawno pochwaliła się wprawdzie, że będzie kręcić film w Nowym Jorku, jednak zaznaczyła, że nie jest to jeszcze nic pewnego. Zobacz: "Wracam do Stanów, żeby kręcić film!"
Zdaniem rodziny aktorki, znacznie lepiej byłoby jej w Polsce, a przynajmniej w Europie. Tu jednak pojawia się problem. Alicja obawia się, że na przeprowadzce ucierpią relacje jej synka z biologicznym tatą, Colinem Farrellem, który płaci jej rekordowe alimenty.
Alicja sama czuje, że z fabryką snów w USA coraz mniej ją wiąże - przyznaje w rozmowie z tygodnikiem Rewia jej znajoma. Rodzice ją namawiają, by została w kraju i tu postarała się o role.
Sytuacja zmieniła się, gdy Bachleda-Curuś poznała Sebastiana Karpiela-Bułeckę. Pod wpływem tej znajomości, która stała się tak poważna, że ich rodziny zaczynają podobno planować ślub na Jaszczurówce, Alicja zaczęła na nowo układać sobie życie.
Pod wpływem uczucia do Sebastiana cały czas zmienia plany - potwierdza znajoma rodziny aktorki.
Być może na jej ostateczną decyzję wpłynie miesiąc, który spędzi na Podhalu na planie filmu Trzy upadki świętego, którego scenariusz oparto na opowiadaniu Kazimierza Przerwy-Tetmajera.
Na zdjęciach próbnych Alicja wypadła świetnie - zapewnia w rozmowie z Na żywo przedstawiciel producenta. Idealnie wprost poradziła sobie z gwarą góralską, którą napisane są dialogi.
Podczas przerw w pracy Alicja będzie mogła widywać się z Sebastianem, który już na stałe zamieszkał w swoim zakopiańskim domu. Być może wspólnie spędzony miesiąc pomoże im ustalić plany na przyszłość.
Na Podhalu panuje przekonanie, że są dla siebie stworzeni - mówi jeden z mieszkańców Zakopanego. Wszyscy tu kibicują ich miłości.
Myślicie, że ta miłość potrwa dłużej niż jego związek z Kayah?