Sylwia Gruchała w tym roku zadebiutuje w roli matki. Lekarze wyznaczyli termin porodu na koniec sierpnia, więc dziecko pojawi się na świecie na dniach. Sportsmenka jest tym bardzo podekscytowana i, jak wyznaje w rozmowie z tygodnikiem Twoje Imperium, nie może się już doczekać.
Energia mnie aż rozpiera - opowiada w tabloidzie. Jeszcze nigdy nie byłam tak aktywna jak teraz. Chociaż ostatnio trochę zwolniłam, bo poród rzeczywiście lada dzień. Nie mogę się doczekać. Fakt, że będę miała dziecko uważam za swój największy sukces. Odniosłam sukces sportowy i i też jest dla mnie bardzo ważny, ale nie czuję się dzięki temu zwycięska. Zawsze wiedziałam, że wygram w życiu dopiero wtedy gdy stworzę dom. Chce dać dziecku miłość i poczucie bezpieczeństwa.
Gruchała wyjaśnia, że jest to dla niej tym ważniejsze, że sama nigdy nie miała pełnej rodziny.
Moja mama wyjechała do Stanów Zjednoczonych gdy miałam 6 lat i już stamtąd nie wróciła – wspomina. A tata, który wychowywał mnie i trójkę rodzeństwa, zmarł. W wieku 15 lat musiałam sama decydować o sobie i wybierać, co dla mnie dobre, a co złe. Tylko na planszy szermierczej było mi dobrze.