Imprezowanie w Hollywood jest kosztowne. Na własnej skórze przekonała się o tym Lindsay Lohan, która z powodu długów musiała sprzedać swoje apartamenty w Los Angeles i w Nowym Jorku.
Ona nadal uważa, że to drobiazg wydać tysiące dolarów na jedną noc imprezowania. Nie mówiąc już o sumach, które wydała na wciąganie kokainy. Nawet ona sama straciła rachubę - mówi informator z najbliższego otoczenia aktorki. Potężną sumę pochłonęły odwyki: Odwyki nie tanieją i tylko w tym roku Lindsay wydała na nie fortunę. Jej pierwsze dwa pobyty w klinice nie dały żadnych efektów, to była po prostu strata pieniędzy.
Pierwszy odwyk kosztował 30 tysięcy dolarów, trzeci już 62 tysiące. Milion dolarów pochłonęły rachunki hotelowe (apartament w Chateau Marymont kosztuje 1200 dolarów za noc), tysiące dolarów wydała na kary i odszkodowania za wypadki samochodowe, które spowodowała, prowadząc pod wpływem narkotyków i alkoholu. Milion zdołała wydać na ciuchy, ponad pół miliona na imprezy. W porównaniu z tymi liczbami 70 tysięcy na fryzjera, manicure i zabiegi opalające wydaje się drobiazgiem. Po sprzedaży mieszkań, Lohan mieszka kątem u bogatego znajomego, Toma Goresa, jednego z producentów filmu Wiem, kto mnie zabił.
Lindsay nie ma teraz żadnego wyboru, jest zupełnie załamana. Musi teraz jak najszybciej zarobić jakieś pieniądze - twierdzi jej znajomy. Jeśli zachowa dotychczasowe przyzwyczajenia to nie na wiele się zda.