W czwartek odbyła się konferencja IPN, na której ujawniono kolejne nazwiska anonimowych dotychczas ofiar komunizmu pochowanych na Powązkach. Okazało się, że pośród bestialsko zamordowanych znaleźli się także dowódcy AK i WiN. Sprawę skomentował na swoim Facebooku znany reżyser Andrzej Saramonowicz, który podsumował fakt, że ofiary spoczywały przez tyle lat w pobliżu "zdrajców ojczyzny" takich jak Bolesław Bierut i Julian Marchlewski.
Saramonowicz przypomina, że już wiele lat temu apelował, żeby usunąć groby komunistycznych zbrodniarzy z Powązek. Przypomina, że został wtedy w odwecie... zwolniony przez Adama Michnika, który stanął ostro i emocjonalnie w ich obronie.
Przenieśmy z Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach grób Bolesława Bieruta - sowieckiego namiestnika na peerelowskim tronie, odpowiedzialnego za śmierć setek tysięcy polskich patriotów - w mniej prestiżowe miejsce - apeluje reżyser. A na miejscu grobu towarzysza Bieruta pochowajmy szczątki jego właśnie co odnalezionych ofiar - ludzi najszlachetniejszych ze szlachetnych, którzy oddali życie także i za to, żebyśmy dziś cieszyli się wolnością.
Groby zbrodniarzy komunistycznych w Alei Zasłużonych jednak pozostały (np. grób Bolesława Bieruta, wstydliwie dziś zasłonięty rzędem gęstych krzewów), zaś groby ich ofiar, często symboliczne (jak grób majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki") kryją się - jakby zakłopotane własnym istnieniem - w cieniu cmentarnego muru. Oczywiście można powiedzieć, że taki układ cmentarza - oprawcy w Alei Zasłużonych, a ofiary z boku i pod murem - to ponury chichot historii, ale to nieprawda. To wyłącznie chichot strażników jednej z jej wersji. Dziś znacznie lepiej niż 16 lat temu widać, że to wersja polskiej historii nie tylko fałszywa, ale i przynosząca wielkie szkody. Ekstremum rodzi ekstremum. Brunatna wizja Polski - coraz popularniejsza, niestety, dzisiaj - nie zrodziłaby się równie szybko i łatwo, gdyby nie wizja Polski różowa, popularna jeszcze wczoraj. Obie są kłamliwe, obie są niebezpieczne. Niech główna aleja wojskowych Powązek stanie się wreszcie Aleją Zasłużonych, których już nigdy nie będziemy się wstydzić - podsumowuje.
Saramonowicz wspomina, że został wyrzucony z redakcji Gazety Wyborczej za to, że śmiał poruszyć ten temat. Tak relacjonuje zdarzenie reżyser:
W sierpniu 1997 roku podpisałem apel Ligi Republikańskiej o usunięcie grobów zbrodniarzy komunistycznych z Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach. Adam Michnik wyrzucił mnie po tym z grona pracowników "Gazety Wyborczej", mówiąc: "ten gnój już więcej nic nigdy u nas nie napisze".
Tak nerwowa i dziwna reakcja może mieć coś wspólnego z faktem, że brat Adama Michnika, Stefan, był komunistycznym sędzią i jest oskarżany o udział w zbrodniach stalinowskich.