Skompromitowany tenisista i ulubieniec polskich "elit" postanowił przeczekać za granicą aż afera z jego udziałem ucichnie. Chodzi o ujawnienie kulis jego "działalności biznesowej". Według informacji, które sam przekazał dziennikarce Wprost, zajmował się pośredniczeniem w nawiązywaniu znajomości między bogatymi biznesmenami i młodymi dziewczynami, marzącymi o "światowym życiu". Wojciech Fibak chwalił się, że "to on poznał Kate Rozz z tym jej Francuzem". Na te słowa ostro zareagowali zarówno Katarzyna Gwizdała jak i jej były mąż Jean Manuel Rozan. Nerwowo wyjaśnili, że wprawdzie bardzo lubią "Wojtka", ale połączyła ich szczera miłość a nie pieniądze...
W tym samym czasie znani znajomi Fibaka udawali, że nic się nie stało, udowadniając, że takie zachowanie to po prostu norma wśród polskich "elit". Czy będą milczeli nadal, a nawet bronili go, gdy wróci "na salony"?
Po tym Wprost opublikował, co proponował i obiecywał Fibak młodej dziennikarce i jak się potem bronił się w rozmowie telefonicznej, skompromitowany tenisista ukrył się w Los Angeles. Widocznie uznał, że najgorsze już minęło, bo ostatnio znów widziano go w Warszawie. Jeździł rowerem po centrum, a następnie wstąpił na drinka do modnej restauracji przy ul. Foksal.
Przypomnijmy, że na tej samej ulicy podrywał kelnerkę, którą, jak twierdzi pokrzywdzona, "wystawił" potem staremu Anglikowi. Zobacz: "Fibak PRZEKAZAŁ MNIE ANGLIKOWI, jakbym była jakąś DZIWKĄ!"
Jednak wesoły uśmiech zniknął z jego twarzy na dobre - pisze Fakt. Zresztą to nie koniec jego problemów. Na początku października mecenasa sztuki czeka jeszcze sprawa rozwodowa z żoną Olgą.
A Olga wie, jak zadbać o swoje interesy.