Przez minione 3 miesiące Anna Samusionek nie miała zbyt wiele czasu dla córki. 11-letnia Andżelika od maja mieszkała u ojca, jednak aktorka przypomniała sobie o niej dopiero w miniony weekend. Wtedy to wezwała policję, by zabrała dziecko i odwiozła do domu dziecka. Po czym, jak informuje Fakt... pojechała na Mazury.
Od soboty, kiedy to - po interwencji wezwanej przez aktorkę policji - do domu dziecka trafiła jej córka, gwiazda przebywała na Mazurach - pisze tabloid. Dorabiała tam uczestnicząc w sesji zdjęciowej, a jej córka przeżywała koszmar. Ale nawet po powrocie do stolicy Samusionek nie spotkała się z dziewczynką. Po powrocie do Warszawy aktorka zajechała do domu dziecka, gdzie na jej wyraźne życzenie przebywa córka. Była tam bardzo krótko, prawdopodobnie nie widziała nawet dziewczynki. Z domu dziecka aktorka pojechała d jednego z warszawskich sądów, gdzie złożyła pismo. W tym Samusionek jest akurat ekspertem, przecież od lat walczy z byłym mężem o dziecko. Matka Andżeliki nie wyglądała bynajmniej na zdruzgotaną zajściami ostatnich dni.
Tymczasem w domu dziecka rozgrywają się dramatyczne sceny. Na oczach ojca dziewczynki i towarzyszącego mu fotoreportera Faktu, wołającą przez okno Andżelikę ktoś siłą odciągał od okna. Dziecko wczepiło się rękami w parapet, więc pracownica ośrodka użyła przemocy.
Proszę ją zostawić! Czemu pani to robi? - krzyczał z dołu Krzysztof Zuber na oczach robiącego zdjęcia fotoreportera. Bo tak postanowił sąd rodzinny - oświadczyła pracownica domu dziecka.
Sprawa zakończyła się zwycięstwem kobiety zatrudnionej w placówce opiekuńczej. Dziecko zostało siłą odciągnięte od parapetu i okno się zamknęło.
Z zaleceń psychologa, opublikowanych przez Super Express, wynika, że obecna sytuacja stwarza zagrożenie dla życia i zdrowia dziewczynki.
Przemoc emocjonalna, w tym przemoc werbalna, a także przemoc fizyczna przez szczypanie dziecka, szarpanie, potrącanie i potrząsanie może pociągnąć za sobą poważne konsekwencje emocjonalne i rozwojowe dziecka - wyjaśnia psycholog z Ośrodka Szkoleń i Psychoterapii "Open"er".
Takiego rodzaju przemocy dziecko, jak twierdzi, doświadczało w domu matki. Teraz trafiło do domu dziecka, gdzie pracują sami "fachowcy".