11-letnia córka Anny Samusionek i Krzysztofa Zubera po sobotniej interwencji policji nadal przebywa w warszawskim domu dziecka. Wczoraj ojciec dziewczynki zorganizował przed placówką pikietę "Wiec pomocy dla Andżeliki". Towarzyszył mu m.in przyjaciel, Piotr Tymochowicz.
Chcemy, aby ten wiec zapoczątkował realne zmiany w prawie" - zapowiedział na Facebooku specjalista od wizerunku.
Eksperci z zakresu psychologii, do których dotarł Super Express, przyznają, że są bardzo zdziwieni decyzją sądu.
Decyzja fatalna - ocenia psycholog dr Aleksandra Pietraszewska. Sędzia podjął złą decyzję, ale zawiedli rodzice. Pokazali, że ważniejsze staje się urażone ego, chęć dołożenia byłemu partnerowi niż dobro dziecka. Mimo to Andżelika nie powinna trafić do domu dziecka, tylko do rodziny zastępczej i to najlepiej terapeutycznej. Andżelika strasznie cierpi, czuje się zawiedziona przez wszystkich, to nieludzkie, żeby kazać jej czekać w takich warunkach i okolicznościach.
Jak twierdzi Krzysztof Zuber, matka szykuje dla niej jeszcze gorszy los.
Ania dąży do tego, by przenieść Andżelikę do zamkniętego zakładu psychiatrycznego - alarmuje w tabloidzie. Chce ją całkowicie odciąć od świata, ode mnie, od fotoreporterów, chce ją tam zamknąć, by z nikim nie mogła się kontaktować. Ona cały czas straszyła Andżelikę, że zamknie ją w zakładzie psychiatrycznym, teraz zaczęła do tego dążyć.
Jak wyjaśnia ojciec dziewczynki, jest to jedna z tych sytuacji, w których gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Samusionek nie jest już zbyt popularną aktorką. Aktualnie może liczyć co najwyżej na epizody w Przepisie na życie i Ja to mam szczęście. 2,5 tysiąca złotych alimentów wypłacanych co miesiąc przez byłego męża stanowi więc istotną pozycję w jej budżecie.
Jak w rozmowie z Faktem wspomina Zuber, niedawno Samusionek sondowała go na tę okoliczność za pośrednictwem... zaprzyjaźnionej dziennikarki jednego z tabloidów.
Zapytała mnie, czy jak przejmę opiekę nad córką, to będę domagał się alimentów od Anny Samusionek - relacjonuje Zuber. Zapytała mnie w imieniu Anny Samusionek, czy jestem gotów złożyć taką deklarację, że nie będę domagać się alimentów przed całą Polską. Więc o to chodzi! Kasa jest najważniejsza, bo to stałe źródło utrzymania. Chcę powiedzieć, że ja płacę prawie 2,5 tysięca miesięcznie. Płaciłem również przez te lata, gdy nie widziałem dziecka.
Jak informuje Fakt, Samusionek przyszła wczoraj do domu dziecka, w którym przetrzymywana jest Andżelika. Córka jednak nie chciała się z nią widzieć.
Po dość krótkim czasie aktorka opuściła dom dziecka, ale w samochodzie przeznaczonym do przewożenia osób niepełnosprawnych - relacjonuje tabloid. Chcąc ukryć się przed fotoreporterami, położyła się na podłodze auta. W ten dziwaczny sposób udała się na komendę policji. Podobno chciała złożyć skargę, że jest nękana. Aktorka wielokrotnie odgrywała rolę skrzywdzonej matki, która jest gotowa na wszystko, by chronić swoje ukochane dziecko. Ciekawe, czy dlatego właśnie gdy jej córka przeżywała dramat, Samusionek w najlepsze bawiła się na Mazurach.