Minione wakacje były nerwowym czasem dla Joanny Moro. Jej nieudane wykonanie piosenki Anny German na festiwalu w Opolu doczekało się wielu niepochlebnych komentarzy. Ludzie z branży muzycznej publicznie poprosili ją, by już nigdy więcej nie śpiewała. Zobacz: Preisner: "Moro nie powinna już nigdy śpiewać!"
Aktorka liczyła na to, że dzięki obiecanej roli w rosyjskiej produkcji, najgorsze przeczeka za granicą i wróci do Polski, kiedy emocje już opadną. Tak się jednak nie stało. Strona rosyjska opóźniała rozpoczęcie zdjęć, a sam udział aktorki wydawał się coraz bardziej niepewny.
Moro snuła się przed ten czas po Warszawie, czekając na upragniony telefon. Dzięki roli w serialu Talianka miała wzbogacić się aż o milion złotych.
Na szczęście, jak informuje Super Express, wszystko się już wyjaśniło. Aktorka jest obecnie w Rosji na planie. Jedynym problemem jest to, że tęskni za pozostawioną w Polsce rodziną. Moro zostawiła w Polsce męża i dwóch synów: 3-letniego Mikołaja i 9-miesięcznego Jeremiego.
Przyjechała na tydzień do kraju, potem znowu wraca do Rosji - potwierdza w rozmowie z tabloidem agentka aktorki, Daria Strzelecka. Zdjęcia powstają w Rosji i we Włoszech. Joanna kończy w połowie listopada.