Mijające lato było pełne wrażeń dla Wojciecha Fibaka. Po ujawnieniu jego równoległego, "rajfurskiego" biznesu, polegającego na zapoznawaniu młodych dziewcząt, zafascynowanych "światowym" życiem ze starymi, bogatymi biznesmenami, od tenisisty odsunęło się wielu znajomych.
Jego żona nie zniosła tego dobrze. Uznała, że czas ułożyć sobie życie z kim innym. Jak sugerowały tabloidy przygotowywała się do tego od dłuższego czasu. Podobno wynajęła detektywa, który dostarczył jej argumentów przydatnych w negocjacjach na temat podziału majątku. Jeśli to prawda, musiała być chyba od dawna świadoma, czym zajmuje się jej mąż. Czarę goryczy przelało ponoć molestowanie gosposi, która poskarżyła się Oldze Fibak na niechciane zaloty...
Pierwsza rozprawa rozwodowa nie przyniosła rozstrzygnięcia, gdyż nie pojawiło się na niej żadne z małżonków. Skompromitowany biznesmen ukrywał się podobno w Szwajcarii.
Jak się okazało, nie próżnował w tym czasie. Czekając aż emocje opadną, załatwił sobie pracę w teamie trenerskim Novaka Djokovicia. Ten sukces usposobił widocznie żonę nieco życzliwiej, bo na piątkowych rozgrywkach Davis Cup na warszawskim Torwarze Fibakowie pojawili się razem.
Przez rząd krzesełek przeciska się uśmiechnięty od ucha do ucha Wojciech Fibak - relacjonuje Super Express. Jakby nawet twarz od świetnego jedzenia, dobrego apetytu i mniejszych kłopotów mu się zaokrągliła. Tuż za nim kroczy piękna Olga, też uśmiechnięta i wyraźnie zadowolona. To pierwsze od dawna ich wspólne pojawienia się musi coś znaczyć. Wiele wskazuje na to, że na kolejnej rozprawie zjawią się oboje małżonkowie. I że para porozumiała się w sprawie podziału majątku, opieki nad córeczką i alimentów. A przede wszystkim, ze żale poszły w niepamięć, a Olga wybaczyła mężowi.
Tak wygląda właśnie to "światowe życie". Termin kolejnej rozprawy rozwodowej został wyznaczony na początek października.