Nieładna walka o pieniądze, po której od Roberta Janowskiego odwróciły się prawie 2 miliony widzów sprawiła, że postanowił on unikać podobnych kłopotów w przyszłości. Zdaje sobie sprawę, że nie zostało mu już wielu życzliwych. Okazało się, że mimo publicznej deklaracji, że nieodwołalnie pozbędzie się chytrej celebrytki ze swojego życia, po cichu planował z nią ślub. Nawet jego syn nie chce mieć z nim teraz nic wspólnego.
Janowski postanowił więc zadbać chociaż o to, by nie stracić pieniędzy. Reputacja jest już chyba nie do uratowania. Jak informuje Fakt, prezenter wraz z prawnikami przygotował intercyzę, gwarantującą mu pełną własność majątku osobistego, w tym lokat bankowych, 100-metrowego apartamentu w Warszawie i luksusowego audi.
Przy rozwodzie z jej winy - Monika nie otrzyma nic - wyjaśnia tabloid. Gdyby do rozstania doszło z winy Janowskiego, to Głodek może się ubiegać o roczne alimenty. Mając taką intercyzę, gwiazdor nie musi martwić się o swoje pieniądze. A ma o co. Za program "Jaka to melodia?" na jego konto wpływa miesięcznie ok. 50 tysięcy złotych. Poza tym Janowski pracuje także w jednej z popularnych stacji radiowych, gdzie zarabia kolejnych kilkanaście tysięcy.
Monika jednak nie musi martwić się o pieniądze. Ponieważ po skandalu z wynoszeniem ubrań ze sklepu na Florydzie nie może znaleźć pracy, a raczej nikt show biznesu nie będzie się już u niej zaopatrywał, pozostaje na utrzymaniu zamożnego męża. Janowski opłaca także prawników, którzy starają się przekonać amerykański sąd, że ubrania same wpadły do jej torby. Chodzi o niebagatelne kwoty. Jak dotąd Robert wydał na adwokatów ok. 70 tysięcy złotych, a kolejna rozprawa została wyznaczona na listopad. Trzymamy kciuki.