Wczoraj w warszawskim sądzie odbyła się rozprawa z powództwa Anny Samusionek o odebranie władzy rodzicielskiej jej byłemu mężowi. Na sali stawiły się obie strony. Zabrakło oczywiście najbardziej pokrzywdzonej w tej historii Andżeliki. Jak informuje Fakt, dziewczynka nie zjawiła się tego dnia w szkole, ale do sądu także nie przyszła. Jej zeznania mają być jednak włączone do materiały dowodowego.
Oprócz rodzin i przyjaciół stron zeznawali także biegli. Sprawa okazała się tak skomplikowana, że rozprawa trwała aż 6 godzin.
Przypomnijmy, że w czasie gdy Samusionek i Zuber walczą ze sobą w sądzie, ich 11-letnia córka przebywa w domu dziecka. Wprawdzie mogłaby go opuścić, jednak tylko pod opieką matki lub rodziny zastępczej. Andżelika upiera się, że chce mieszkać wyłącznie z ojcem i napisała nawet w tej sprawie list do prezydenta Komorowskiego.
Po 6 godzinach sąd ustalił, że będzie potrzebna kolejna rozprawa, tym razem w trybie niejawnym - pisze tabloid. _**Ma się ona odbyć jeszcze w tym tygodniu.**_
Samusionek opuszczała sąd rozczarowana tym, że nie zapadł wyrok, na którym jej zależało. Zuber jest za to w dobrym humorze.
Do zakończenia procesu nie mogę nic powiedzieć, ale jestem dobrej myśli - skomentował krótko w rozmowie z reporterem.
Niestety, ich córka nadal pozostanie w domu dziecka.