Bezrobotny Tomasz Kammel łapiący chałtury, z których zrezygnowały inne gwiazdy, cieszy się w środowisku coraz gorszą opinią, a jego wynagrodzenie leci na łeb na szyję. Piątkowy Super Express mówi już tylko o 8 tysiącach złotych za wieczór, co w porównaniu z poniedziałkowymi 13 tysiącami jest sporym spadkiem.
Okazuje się, że organizatorzy imprez cenią go nisko, ponieważ "potrafi prowadzić imprezy tylko na sucho". Znaczy to, że Kammel nie nadaje się na animatora zabawy, nie potrafi się wczuć w nastrój publiczności. W poniedziałek zastanawialiśmy się, czy Kammelowi uda się utrzymać w lidze (finansowej) Moellera, Aistona i reszty chłopaków z Europa da się lubić i mamy coraz więcej wątpliwości. Wygląda na to, że raczej nie. Tamci są przynajmniej sympatyczni, a ich uśmiechy nie przywodzą na myśl głodnego rekina. No i nic nie wiadomo o ich rodzinnych brudach, na widok Kammela każdy przypomina sobie z pewnością o jego biednej mamie. To może nieco psuć zabawę.