Robert Lewandowski najwyraźniej niezbyt dobrze czuje się w swoim obecnym klubie. Z pewnością na jego odbiór aktualnego miejsca pracy wpłynął sposób traktowania, jakiego doświadczył od szefów. Robert już dawno zrozumiał, że nie jest traktowany na równi ze swoimi niemieckimi kolegami. Czarę goryczy przelały dziwne roszady wokół obiecanej mu podwyżki.
Kiedy Hans Joachim Watzke zapowiedział Lewandowskiemu, że nie ma co marzyć o transferze do Bayernu, zanim jego kontrakt się nie skończy, obiecał mu, że pozostanie w Borussi Dortmund opłaci mu się finansowo. Potem jednak zmienił zdanie i udawał, że nigdy nie dogadali w sprawie podwyżki. Ostatecznie Robert uciekł się do szantażu i zwrócił uwagę, że bez motywacji finansowej może zacząć gorzej grać. Ostatecznie wszystko się dobrze skończyło, ale niesmak pozostał.
Lewandowski nie ukrywa, że jeśli tylko wyrwie się z Borussi, podpisze kontrakt z jej największym rywalem, Bayernem Monachium. Jak informuje tygodnik Piłka nożna nastąpi to tuż po Nowym Roku.
W styczniu będę mógł podpisać kontrakt - zapowiedział we wtorek polski napastnik.
Lewandowski sprawia wrażenie, jakby odliczał już tylko dni to tej chwili. Nic dziwnego, w nowej pracy obiecano mu pensję w wysokości... 3 milionów 300 tysięcy złotych. Miesięcznie!
Ma związać się z Bayernem czteroletnim kontraktem, który będzie mu gwarantował zarobki rzędu 10 milionów euro rocznie - potwierdza Fakt. Szczegóły umowy zostały już dawno ustalone, ale na oficjalne potwierdzenie trzeba będzie poczekać do początku przyszłego roku.
Robert zarobi w ten sposób w 4 lata aż... 160 milionów złotych.