Brad Pitt i Angelina Jolie bez przerwy się przeprowadzają. Uciekają przed zainteresowaniem mediów. Niedawno Brad oświadczył, że robią to dla dobra dzieci: chcą je chronić przed dziennikarzami i prowadzić normalne życie rodzinne. W ciągu ostatnich dwóch lat mieszkali już w Nowym Orleanie, Paryżu, Namibii, Berlinie i Nowym Jorku. Teraz znów się przenieśli: zamieszkali w Los Angeles, gdzie powstaje najnowszy film Jolie, The Changeling. Ludzie z otoczenia pary obawiają się, że taki tryb życia źle wpłynie na ich dzieci. Nowojorski psycholog - Puja Hall stwierdziła, że Angelina i Brad krzywdzą najstarszego syna przez ciągłe zmiany miejsca zamieszkania:
Maddox jest dzieckiem adoptowanym, z tego powodu zapewne i tak czuje się opuszczony. Dzieci, które bez przerwy przenoszą się z jednego miejsca w drugie, zamykają się w sobie. Nie chcą otwierać się na innych ludzi, bo boją się, że i tak ich stracą. Nie nawiązują więzi, bo myślą: "Po co się starać? I tak tu nie zostanę. Spakujemy się i wyjedziemy. Lepiej nie mieć przyjaciół, wtedy nie boli cię, kiedy ich opuszczasz".
Hall dodała, że gdy młodsze dzieci pary trochę podrosną, rodzice będą musieli wybrać jakieś miejsce i zostać tam na stałe. Ich dzieci powinny mieć szansę stworzenia stałych relacji z innymi ludźmi i nauczyć się je rozwijać.
Póki co jednak Angelina i Brad kontynuują nomadyczny tryb życia. Maddox odczuwa to najboleśniej. Rodzice zapisali go do nowojorskiego Lycée Francais, zapłacili z góry za pół roku i przeskoczyli kolejkę oczekujących dzieci. Wszystko na darmo: Maddox musiał opuścić szkołę po zaledwie sześciu tygodniach.