Rihanna wyznała niedawno, że stała się "domatorką" i nudzą ją już imprezy i chodzenie po klubach. Chociaż jej bliscy od kilku miesięcy alarmują, że piosenkarka powinna udać się na odwyk, ona sama zapewnia, że "nienawidzi imprezować". Zobacz: "NIENAWIDZĘ IMPREZOWAĆ!"
Raczej nie zgodzą się z tym australijscy fani RiRi, którzy musieli się długo naczekać, by zobaczyć swoją idolkę na scenie. Na wtorkowy koncert w Perth spóźniła się 40 minut, w czwartek zaś widzowie w Adelaide czekali na nią... dwa razy dłużej. Występ miał rozpocząć się o 21, ale gwiazda pojawiła się na scenie dopiero około 22:30. Niestety, nie był to koniec wpadek. Rihanna była pijana.
Kiedy wreszcie się pojawiła, było oczywiste, że wcześniej coś piła - relacjonował publicysta muzyczny Tobias Handke. Oprócz zaszklonych nieobecnych oczu, ciągle łapała się za krocze, potykała się i w zasadzie nie śpiewała. Przez pierwszą połowę koncertu polegała na wokalach z taśmy i swoich chórkach, koncertując się na tańcu, który też nie wychodził jej najlepiej.
Rozczarowani i oburzeni fani nie ukrywali swojej złości, pisząc na Twitterze i innych portalach społecznościowych, co myślą o takim zachowaniu celebrytki. Jeden z (byłych) fanów podsumował ten "show" słowami:
Rihanna, dziękuję ci za ten straszny występ. To był mój pierwszy koncert, więc to wspomnienie będzie mi towarzyszyć do końca życia.
Najtańsze bilety kosztowały 100 dolarów, czyli około 350 złotych.