Ta historia wstrząsnęła Francją, i to podwójnie. Nam przywodzi na myśl medialną epopeję, której bohaterką przez ponad półtora roku była skazana niedawno Katarzyna Waśniewska. Zobacz: Waśniewska JEST WINNA! Dostała 25 LAT!. Wiele wskazuje jednak na to, że Francuzi mają znacznie trudniejsze zadanie.
12 maja policja w mieście Clermont-Ferrand w środkowej Francji otrzymała zgłoszenie o zaginięciu 5-letniej Fiony. Jej matka, Cecile Bourgeon, ze łzami w oczach zapewniała funkcjonariuszy, że podczas spaceru z córką w parku usiadła na chwilę na ławce i przysnęła. Kiedy się obudziła, po dziecku nie było już śladu. Wersję kobiety uwiarygodniał nie tylko jej mąż, Berkan Maklouf, ale też fakt, że była w piątym miesiącu ciąży i spodziewała się trzeciego dziecka.
Domyślacie się już ciągu dalszego?
Bourgeon płakała przed kamerami i apelowała do Francuzów o pomoc - organizowano więc szeroko zakrojone poszukiwania, akcje w mediach i w portalach społecznościowych. W międzyczasie rodzina przeprowadziła się do innego, oddalonego o 400 km od Clermont-Ferrand miasta. To wzbudziło podejrzenia policjantów - podobnie jak fakt, że w dniu rzekomego porwania kamery monitoringu nie zarejestrowały ani jej, ani żadnej dziewczynki podobnej do Fiony. Nie przypominał sobie tego również żaden ze świadków obecnych w parku.
Kobieta oskarżała publicznie o porwanie swojego byłego partnera, ojca biologicznego dziecka. Tymczasem śledczym udało się dowiedzieć, że obecny kochanek Bourgeon jest nie tylko notowanym za sprzedaż narkotyków przestępcą, ale i sadystą, który znęcał się nad nią i dziećmi. Wyszło też na jaw, że zarówno ona, jak i Maklouf, zażywają środki odurzające.
Przełom w sprawie miał miejsce w ubiegły piątek. Kobieta doznała załamania nerwowego i wyznała, że jej córka nie żyje. Twierdzi, że 12 maja ojczym skatował 5-letnią Fionę. Ciało dziecka zapakował do plastikowego worka i nakazał jechać Bourgeon do znajdującego się za miastem lasu - sam nie ma prawa jazdy. Kobieta nie pamięta jednak, gdzie zakopano zwłoki. Maklouf zapewnia zaś, że nie ma nic wspólnego ze śmiercią dziewczynki, jedynie ją "spoliczkował". Dopóki jednak ciało nie zostanie odnalezione, nie ma możliwości potwierdzenia bądź wykluczenia tych wersji.
Bourgeon i Makloufowi nie wierzy we Francji już nikt - ani policjanci, ani opinia publiczna, przez długie miesiące okłamywana przez szlochającą w telewizji matkę. Miejmy nadzieję, że sprawa zostanie wyjaśniona bez robienia z morderców gwiazd tabloidów. We Francji pobicie ze skutkiem śmiertelnym zagrożone jest karą do 30 lat więzienia.