Anna Przybylska postanowiła wypowiedzieć wojnę drażniącym ją trójmiejskimi paparazzi. Zaczęła publikować w sieci ich zdjęcia, z bardzo ostrymi podpisami, konfrontować się z nimi na ulicach i nazywać "pedofilami". W poniedziałkowym programie Tomasza Lisa zagroziła, że nie odpuści.
Mądrzy lekarze, którzy mnie operowali, wiedzieli, do jakiej sytuacji może dojść, więc sama dokumentacja została opatrzona klauzulą poufności - powiedziała Przybylska. W związku z tą sytuacją rozpętała się ogólnopolska akcja. Miałam poczucie, że grzebie mi się w trzewiach.
Fakt poczuł się wywołany do tablicy. W obszernym artykule wytyka aktorce niekonsekwencję.
W programie "Tomasz Lis" na żywo wieszała psy na mediach, nie przebierając w słowach - pisze tabloid. Ale to nie przeszkadza jej w zamieszczaniu prywatnych zdjęć w internecie. Z jednej strony trudno się dziwić, że w trudnych chwilach Anna Przybylska chciałaby spokoju i prywatności, z drugiej jednak strony, mimo atakowania mediów o inwigilowanie jej życia prywatnego, wciąż sama pokazuje je w internecie. Gdzie tu konsekwencja?
Materiał opatrzony jest prywatnymi zdjęciami aktorki, zamieszczanymi przez nią na jej profilu.