Na blogu Tomasza Lisa pojawiły się w mijającym tygodniu zdjęcia z jego przygotowań do udziału w maratonie. Fotografie były podpisane bardzo dokładnie, informując, w jakim miejscu ćwiczy gwiazdor TVP. Mknąc po bieżni trzymał w ręku napój izotoniczny z wyeksponowanym logo - Powerade. Pod wpisem zamieszczony został pochlebny komentarz Roberta Korzeniowskiego. Były sportowiec całkiem przypadkowo jest... "ambasadorem" napoju i reklamował go w mediach.
Poziom kryptoreklamy udającej "naturalną" wypowiedź jest taki: "Regularnie trenuję z bidonem na pasku a na dłuższych treningach parkuję samochód tak by móc zamknąć pętle i do bidonowego nosidełka wrzucić nową porcję izotonicznego Powerade".
Podpisana została tylko małym, niewidocznym drukiem na samym dole (Lis przyznaje, że jego blogerski wpis "zawiera lokowanie produktu"). Od razu pojawiły się krytyczne głosy dotyczące wprowadzania w błąd fanów celebryty oraz nieetycznej, ukrytej reklamy, której Lis miał się znowu dopuścić. Sprawą zajęła się już Komisja Etyki TVP - dziennikarze pracujący w Telewizji Polskiej nie mogą bowiem występować w komercyjnych kampaniach reklamowych.
Żeby dziennikarze zachowali wiarygodność, nie mogą mieć związków z reklamami czy PR-em, to święta zasada naszego zawodu - mówi Jarosław Gugała, dziennikarz Polsatu. Jeśli my, dziennikarze, mamy informować o faktach, objaśniać je i komentować, to musimy być wiarygodni, a nie będziemy, jeśli złamiemy tę zasadę. Jeśli mamy być wiarygodni, to nie możemy być uwikłani w żadne interesy, w żadne układy. Bo nikt nam nie uwierzy. Nasza wiarygodność jest bezcenna.
Nie rozumiem tego ruchu Tomasza Lisa. Jestem w kropce. Jeśli miałbym uwierzyć, że przy reklamowaniu napoju izotonicznego Tomaszowi Lisowi nie chodziło o pieniądze, to jakie dobro mogło z nimi konkurować? - dodaje Andrzej Skworz, redaktor naczelny branżowego miesięcznika Press. Naczelny "Newsweeka Polska" wszedł na pole minowe konfliktu interesów. Już żaden producent napojów nie może być pewny, że będzie w tym piśmie potraktowany tak samo, jak Powerade. I dlatego sądzę, że wydawca "Newsweeka Polska" ma większy problem niż sam Tomasz Lis. On wczoraj porzucił dziennikarstwo i jego zasady na rzecz bycia gwiazdą. Witamy w planetarium!
Dawnego kolegi z TVN broni oczywiście Grzegorz Miecugow, autor stwierdzenia, że to "widzowie są największą słabością mediów". Przekonuje, że Lis świetnie odnalazł się w świecie "nowych mediów" i powinniśmy go za to podziwiać.
Nie będę go piętnował, bo sam za chwilę znajdę się w podobnej sytuacji - przyznaje były prowadzący Big Brothera. Jeśli z gazet, telewizji uciekają pieniądze, to będą do zaakceptowania różne formy sponsoringu.
Tym "sponsoringiem" Lis naraża się nie tylko TVP, która zdecyduje dopiero, czy wyciągnąć wobec niego konsekwencje. Jest również redaktorem naczelnym Newsweeka - jego wydawca, Ringier Axel Springer Polska nie wydał jeszcze w tej sprawie oświadczenia. Tomasz Lis również nie chce komentować sprawy.
Przypomnijmy, że to nie pierwszy raz, kiedy Tomek "lokuje" w ten ukryty sposób produkty na swoim blogu. W poprzedniej kryptoreklame ulokował też... swoje córki. Zobacz: "Dzień z życia" Lisa z dziećmi to KRYPTOREKLAMA?