Pod koniec stycznia 2011 roku w Sali Kongresowej odbyła się impreza Karnawałowe Przeboje Musica-Love, podczas którego widzowie mogli obejrzeć widowisko z największymi hitami musicalowymi i filmowymi. Napisanie scenariusza koncertu i jego poprowadzenie powierzono studenckiej "miłości życia" Borysa Szyca, Sylwii Gliwie.
Problemy zaczęły pojawiać się zaraz po koncercie. Aktorka nie otrzymała obiecanego w umowie honorarium. Ostatecznie zdecydowała się pozwać Andrzeja Rosę, szefa Królewskiej Orkiestry Symfonicznej. Sąd uznał, że gwieździe należy się zapłata za wykonaną pracę. Rosie nie spieszy się jednak z przelaniem aktorce pieniędzy. Ponoć nie ona jedna jest przez niego pokrzywdzona.
Pan Andrzej Rosa znany jest w środowisku artystycznym z tego, że zdarza mu się nie rozliczać za prace wykonane dla niego - mówi w rozmowie z Twoim Imperium mecenas Mariusz Godlewski, pełnomocnik aktorki. Pani Sylwia stworzyła scenariusz i poprowadziła ponad półtoragodzinny koncert. Niestety, mimo wielu prób polubownego rozwiązania kwestii finansowych, a później również prawomocnego wyroku sądu cywilnego, nie otrzymała należnych jej pieniędzy.
Andrzej Rosa, jak można się domyślić, nie chce komentować sprawy. Ponieważ nie zareagował na pozytywny dla aktorki wyrok sądu cywilnego, Gliwa zdecydowała się zawiadomić Prokuraturę Rejonową Warszawa Praga Południe o popełnieniu przestępstwa z art 286 Kodeksu Karnego ("kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wykorzystania błędu") podlegającemu karze więzienie od pół roku do 8 lat.