Można odnieść wrażenie, że Małgorzata Potocka wciąż nie pogodziła się z rozstaniem z Grzegorzem Ciechowskim, które miało miejsce 19 lat temu. Aktorka opowiada w KOLEJNYCH wywiadach o ich wyjątkowej miłości i o tym, że partnera odbiła jej 20-letnia fanka i była niania ich córki, Anna Skrobiszewska (nazwisko po drugim mężu). Oskarża ją również o zmuszenie muzyka do zmiany testamentu. Ciechowski zmarł w grudniu 2001 roku, nie wybudziwszy się po operacji tętniaka serca. Zdaniem Potockiej Skrobiszewska podsunęła Ciechowskiemu do podpisania dokument, w którym wydziedziczał on swoją pierwszą córkę, Weronikę... Zobacz: Córka Ciechowskiego: "Tata nic mi nie zostawił!"
Niedawno ukazała się również cała książka, w której Potocka opisuje swój związek z Ciechowskim. "Dzieło", pod tytułem jasno nawiązującym do Mistrza i Małgorzaty, nie spodobało się wdowie po nim. Wystawiła Obywatela i Małgorzatę na aukcji, opatrując ją ostrym komentarzem. Zobacz: Wdowa po Ciechowskim: "Spowiedź PODSTARZAŁEJ MITOMANKI! Kompleksy, dziadostwo!". Dziś Skrobiszewska pojawiła się w Dzień Dobry TVN i sprostowała, że "recenzję" książki na Allegro napisał jej obecny mąż, jednak ona sama zgadza się z jej treścią.
Kiedy dowiedziałam się o tej książce, to spodziewałam się, że na pewno nie będzie to książka, która będzie mówić prawdę. Pani Małgorzata słynie z tego, że wymyśla historie, a później w nie wierzy sama. Nie pogodziła się z tym, że Grzegorz zostawił ją 20 lat temu i w tej książce to udowodniła. Boli mnie to i to jest powodem tego, że tu jestem, że Grzegorz jest w tej książce przedstawiony bardzo negatywnie. Dla mnie ta książka powinna stać w dziale fantastyka lub fikcja literacka - mówiła Skrobiszewska w rozmowie z Jolantą Pieńkowską.
Dodajmy, że Skrobiszewska, wtedy jeszcze Wędrowska, była fanką Republiki i Ciechowskiego. W 1988 roku, kiedy córka muzyka i Potockiej, Weronika, miała pół roku, Wędrowska wprowadziła się do nich, zostając opiekunką i prowadząc dom. Jak twierdzi, romans nie zaczął się od razu.
To nie było tak, że ktoś komuś wskoczył do łóżka. Zamieszkałam w tym domu, bo byłam fanką Grzegorza i dlatego, że w tym domu była potrzebna taka osoba, która prowadziłaby dom. Ja zrobiłam to absolutnie z serca, pokochałam Weronikę, kiedy miała pół roku, jak własne dziecko. Włożyłam całe serce w to, żeby wychować dziecko swojego idola. To trwało latami - tłumaczyła. Na pewno zaczęło się między nami rodzić uczucie i to było coś, z czym walczyliśmy. Wiedząc przede wszystkim, że jest Weronika, która była najważniejsza dla Grzegorza wtedy. Naprawdę, to była bardzo trudna sytuacja, Grzegorz dojrzewał do momentu odejścia latami. Małgorzata w domu bywała. Ona cały czas podkreśla, że zostawił ją dla pomocy domowej, ale pani Małgorzata nie rozumie, że to nie chodziło o sprzątanie, gotowanie, tylko chodziło o stworzenie atmosfery domowej. Myślę, że tam tego nie było, uciekł z domu, gdzie nie było nic.
W 1993 roku Skrobiszewska wyjechała do Nowego Jorku, chcąc zakończyć związek z Ciechowskim. Po czterech miesiącach muzyk przyleciał na koncerty w USA i oświadczył się jej jeszcze na lotnisku. Po powrocie do Polski okazało się jednak, że Potocka nie odda swojego ukochanego tak łatwo. Wdowa po muzyku twierdzi, że musiał pilnować, żeby nie zrobiła krzywdy sobie lub ich kilkuletniej córce.
Wszystko odbijało się na Werze, bo rozpętało się piekło. Grzegorz starał się niańczyć Małgorzatę przez kilka dni, żeby nie zrobiła niczego sobie i Weronice - wspomina.
Odniosła się również do oskarżeń Potockiej o namówienie "odurzonego lekami" Ciechowskiego na wydziedziczenie pierwszej córki.
Grzegorz miał silną, charyzmatyczną osobowość, trudno byłoby nakłonić do zmiany zdania na jakiś temat - zapewniała. Nie przyszło mi do głowy, żeby wydarzyło się coś takiego, że się nie zobaczymy po tej operacji. To jest jakiś absurd. Jedna sprawa jest już w sądzie, o pomówienie o podsunięcie testamentu do podpisania. Rozmawiam na co dzień z mamą Grzegorza, z jego siostrami... To trzeba przerwać, to już jest koniec**.**