Tomasz Kammel tak przynudza na chałturach, że niedługo straci chyba nawet to źródło utrzymania. Nasz informator donosi, że prezenter prowadził wczoraj wewnętrzną imprezę pracowników Citi Banku.
Mówił dowcipy jak na zlocie emerytów i rencistów, mało śmieszne, w każdym razie dla młodego zespołu - wspomina świadek. Wspominał, że jak pracował w TVP na notebooki mówiło się "laptongi" (w jego głosie czuć było żal). Zdjęć nie zrobiłem, ale tylko stał przed telebimami i mówił.
To zaskakujące, że wciąż znajdują się ludzie gotowi zapłacić kilkanaście tysięcy złotych za oglądanie (coraz smutniejszej) twarzy Kammela. Na przyszłość może lepiej nie dawać mu do ręki mikrofonu? Niech wita gości, skoro już musi, ale po co ma się z nimi dzielić swoimi przemyśleniami? Czy pracownikom banku naprawdę pomogą w pracy wspomnienia człowieka, który przegrał swoją karierę?