Lech Wałęsa poleciał w piątek do Londynu, gdzie odbyła się brytyjska premiera filmu Wałęsa. Człowiek z nadziei. Festiwal zapewne należał do udanych, czego nie można powiedzieć o powrocie byłego prezydenta Polski do kraju. Na jego blogu pojawił się wpis, w którym rozżalony polityk zaatakował obsługę lotniska oraz... polską ambasadę. Zobacz: "Zostałem SPONIEWIERANY przez odprawę na lotnisku!"
W komentarzu dla Gazety Wyborczej Wałęsa zdradza szczegóły "szokującego" zajścia w trakcie odprawy. Okazuje się, że obraził się, bo... nie potraktowano go jak VIP-a.
Przed wylotem do Londynu trzy razy pytałem ambasadę, czy mam załatwione przejście VIP-owskie na lotnisku i zapewniano mnie że tak - wspomina. Jeszcze na polskim lotnisku o to dopytywałem i miałem zapewnienie. Będąc więc przekonany, że wszystko gra nie spakowałem swojej walizki jakoś szczególnie, tylko tak wrzuciłem majtki, skarpetki jak leci. Lądujemy w Londynie, a tam się okazuje, że nic nie jest załatwione. Akurat jeszcze jakaś złośliwa zmiana strażników stanęła, która nie lubi Polaków i jak mnie zobaczyli, to zaczęli mnie trzepać. Wyciągali z walizki te niepoukładane majtki, skarpetki, wszystkim pokazywali. Wstyd. Nie wiem, czy ktoś mi to zrobił specjalnie, czy ambasada nie potrafiła takiej prostej rzeczy załatwić. W każdym razie przy wyjeździe wszystko już było w porządku.
Ambasada w Londynie wydała oficjalne oświadczenie w sprawie zajścia, w którym czytamy:
Służby graniczne poprosiły Pana Prezydenta o poddanie się rutynowej kontroli bezpieczeństwa. Miało to związek z faktem, że osoba byłego prezydenta/premiera/ministra nie mieści się w kluczu osób, którym - według przepisów brytyjskich - przysługuje zwolnienie z kontroli granicznej przy wylocie (Ambasada przed wizytą wystąpiła do brytyjskiego MSZ z wnioskiem o odstąpienie od kontroli, na który otrzymała, na piśmie, odpowiedź odmowną). Ubolewamy, że Pan Prezydent musiał się poddać kontroli.