Doda opuszczając w poniedziałek prywatną klinikę na Bielanach, nie przypominała Doroty, jaką znamy. Opatulona ciepłą kurtką, w sportowych butach bez obcasów, w ciemnych okularach, bez makijażu. Towarzyszyli jej rodzice - mama podtrzymywała piosenkarkę pod rękę, a ojciec niósł jej torbę. Nie odnosicie wrażenia, że kogoś brakuje na tym obrazku?
Radosław Majdan, jak wyjaśnia znajomy piłkarza "miał trening przed piątkowym meczem Polonii Warszawa z Piastem Gliwice". Dla Dody to chyba kiepskie usprawiedliwienie, jak można wnioskować z wpisu na jej blogu.
Doda jest konkretną osobą - mówi Faktowi osoba z jej otoczenia. Potrzebuje faceta z krwi i kości. I miała przez cały czas nadzieję, że takim właśnie człowiekiem będzie Radek. Tymczasem piłkarz także wieczorem nie pojawił się w domu. Poza tym, czy poważna operacja żony nie jest dla trenera wystarczającym usprawiedliwieniem, żeby zwolnić zawodnika chociaż na godzinę z treningu?
Tymczasem Doda dochodzi do siebie. Nie wiadomo jednak jeszcze, czy to już koniec jej kłopotów. Zabieg, który przeprowadził prof. Mirosław Ząbek udał się. Ale na dokładną diagnozę stanu Doroty trzeba jednak poczekać - mówi Super Expressowi Maja Sablewska, "menedżerka" Dody. Oznacza to, że dopiero na początku przyszłego tygodnia okaże się, czy nie będzie potrzebny następny zabieg. Piosenkarka jest nastawiona optymistycznie: Zaczynam chodzić na delikatną rehablitację. Jestem przeszczęśliwa, że już niedługo wrócę na scenę - napisała na swoim blogu.