Maryla Rodowicz chętnie dzieli się z czytelnikami tabloidów swoimi niecodziennymi przygodami. Tym razem postanowiła zrelacjonować dramatyczny przebieg jednej z niedawnych nocy w swojej willi w Konstancinie. Jak się dowiadujemy, przez komin do salonu wleciała sowa.
Była duża, miała ok. 80 cm - relacjonuje przejęta piosenkarka. Koty przeraziły się, ale zapędziły sowę pod ścianę. Pilnowały jej całą noc, a ona się broniła, na pewno dziobała. Rano nikt jej nie widział, bo się schowała. Dopiero pani Ela, która u nas sprząta, zobaczyła ją, otworzyła okno i sowa uciekła.
Skończyło się więc szczęśliwie. Zdaniem ekspertki Super Expressu, wróżki Milagros (!), wizyta sowy to dla artystki dobry znak.
Sowa to mądrość, spojrzenie na pewne sprawy z wyższej świadomości - wyjaśnia specjalistka. Pani Maryla znajdzie odpowiedź na dylematy życiowe, wejdzie na wyższy poziom.
Zobacz też: Rodowicz gotuje z... kotem na stole! (FOTO)