Małgorzata Potocka przesadziła chyba trochę z promocją swojej książki. Ostatnia żona Grzegorza Ciechowskiego wściekła się po przeczytaniu jej biografii, w której aktorka opisała, gdzie i jak często uprawiała z nim seks. Anna Skrobiszewska za pośrednictwem aktualnego męża podsumowała twórczość Małgorzaty Potockiej w zwięzłej recenzji na Allegro: w opisie książki Obywatel i Małgorzata, której chciała się pozbyć, czule nazywa Potocką "podstarzałą mitomanką".
Swoją opinię rozwinęła później w Dzień Dobry TVN.
Pani Małgorzata słynie z tego, że wymyśla historie, a później w nie wierzy sama - wyjaśniła widzom. Nie pogodziła się z tym, że Grzegorz zostawił ją 20 lat temu i w tej książce to udowodniła. Boli mnie to i to jest powodem tego, że tu jestem, że Grzegorz jest w tej książce przedstawiony bardzo negatywnie. Dla mnie ta książka powinna stać w dziale fantastyka lub fikcja literacka.
Dodała także, że "to nie było tak, że ktoś komuś wskoczył do łóżka". Potocka, jak się okazuje, zapamiętała to zupełnie inaczej. Jej zdaniem był to chwilowy "skok w bok" i gdyby tylko nie uniosła się dumą, małżeństwo dałoby się uratować. Nazywa też związek Grzegorza i Anny "banalnym romansem muzyka z gosposią".
Do dziś żałuję, że nie wybaczyłam mu wtedy tej zdrady - wyznała w Super Expressie w 10. rocznicę śmierci Ciechowskiego. Chciał zostać. Prosił on, prosiła jego mama, nie zgodziłam się. W nocy kazałam mu wyjść z domu. Dziś zrobiłabym inaczej. Banalna historia z harlequina - romans muzyka z gosposią, ale moja reakcja to eksplozja bomby atomowej. Byliśmy, a przede wszystkim ja byłam w tym bardzo zacietrzewiona. Zobacz: "Żałuję, że nie wybaczyłam mu tej zdrady!
Przy okazji oskarżyła Skrobiszewską, że w szpitalu odurzyła muzyka lekami i podstępem nakłoniła go do zmiany testamentu na swoją korzyść.
Sprawa o to pomówienie jest już w sądzie - wyjaśnia wdowa w rozmowie z tygodnikiem Na żywo.
Której z nich wierzycie?