Jak już pisaliśmy, dyrektor TVP Sport podjął decyzję o czasowym zawieszeniu Macieja Kurzajewskiego w obowiązkach służbowych z powodu jego udziału w kampanii reklamowej PKO BP. Zobacz: Kurzajewski TEŻ ZOSTAŁ ZAWIESZONY!
Jak zapewnia w rozmowie z Super Expressem rzecznik TVP Jacek Rakowiecki, wszystko odbyło się za porozumieniem stron, w przyjaznej i pełnej zrozumienia atmosferze.
Dyrektor Włodzimierz Szaranowicz uzgodnił z dziennikarzem TVP Sport Maciejem Kurzajewskim, że na czas trwania kampanii reklamowej nie zostanie przedłużony wygasający właśnie kontrakt - wyjaśnił zwolennik teorii, że "krystaliczni to są w niebie".
Jak przypomina tabloid, właśnie ten wygasający kontrakt, a nie czasowe zawieszenie jest największym kłopotem dziennikarza. Dzięki "gwiazdorskiej" umowie miał zapewnioną pensję w wysokości 20 tysięcy złotych miesięcznie oraz dodatkowo płatne fuchy. Kurzajewski uchodził za pupilka poprzedniej dyrekcji. Obecna prawdopodobnie skorzysta z okazji, by sprowadzić go na ziemię.
Dadzą mu pewnie zwykłą dziennikarską umowę - zapowiada jeden z pracowników TVP. Około 6 tysięcy stałej pensji. Jak tego nie przyjmie, może sobie szukać roboty.
Umowę dostanie, o ile będzie miał szczęście. 3 lata temu żona Macieja, Paulina Smaszcz-Kurzajewska, została zawieszona za udział w reklamie biżuterii. Nigdy już do stacji nie wróciła.
Cieszyć może się za to Tomasz Lis, którego w TVP obowiązują inne zasady.