Justin Bieber wielokrotnie udowadniał już, że dobre maniery nie są jego najmocniejszą stroną. Regularnie wdaje się w kłótnie i w bójki, straszy sąsiadów i grozi ludziom, którzy ośmielają się mieć inne niż on zdanie. Sikanie do wiadra w restauracji wydaje się być w tym świetle niewinnym wybrykiem. Zobacz: Bieber SIKA DO WIADRA W RESTAURACJI! Żenada? (WIDEO)
Do tej pory osobą, która miała na Biebera jakikolwiek wpływ, był jego menedżer, Scooter Braun. Niedawno wyrzucił z willi swojego podopiecznego młodych pseudo-gangsterów i raperów, którzy terroryzowali sąsiedztwo. Niestety, okazało się, że Justin przestał słuchać i jego, co wywołać może wiele problemów. W najbliższym czasie ruszają bowiem prace nad filmem dokumentalnym Believe, który ma pokazać gwiazdora z najlepszej strony.
Reżyser Jon M. Chu i Braun siedli z Justinem i zafundowali mu poważną rozmowę. Zasady zostały określone jasno: żadnych kłótni i bójek, żadnego plucia i obrażania innych, żadnego zastraszania sąsiadów i dzikich rajdów po okolicy, żadnego grożenia fanom i ludziom w klubach, żadnego palenia papierosów, które wyglądają jak marihuana - relacjonuje osoba z otoczenia piosenkarza w rozmowie z National Enquirer. Justin najpierw stwierdził, że gdyby nie on, to nie byłoby w ogóle mowy o jakimkolwiek filmie. Później wpadł w szał i zaczął krzyczeć, że ma dość ludzi, którzy mówią mu, co ma robić. Wykrzyczał Scooterowi, że nie będzie już słuchał nikogo.
Menedżer i reżyser filmu musieli jednak skapitulować - przepraszają młodego gwiazdora i błagają go, żeby się nie obrażał. Nie ma się czemu dziwić: ostatni film o Bieberze zarobił 100 milionów dolarów...