Na początku października w Los Angeles odbył się 14. Festiwal Polskich Filmów. Gwiazdą imprezy miała być Sonia Bohosiewicz i wygląda na to, że rzeczywiście zapragnęła gwiazdorskiego traktowania. Już przed wyjazdem zaczęła stawiać ostre warunki.
Aktorka stwierdziła, że zabierze osobę towarzyszącą. Okazało się, że na wycieczkę na zachodnie wybrzeże USA zaprosiła młodszą siostrę. Organizator zgodził się, opłacił im obu bilety na samolot oraz zakwaterowanie w hotelu Beverly Garland. Same noclegi kosztowały blisko 4 tysiące złotych. Do tego doszły upominki od sponsorów - buty i kosmetyki.
Okazało się niestety, że Sonia do całego wyjazdu podeszła jak do urlopu. Mimo że miała pojawić się na kilku imprezach, nie przejmowała się prośbami organizatorów. Fochy stroiła także jej siostra. Nie spodobało jej się, że w Hollywood nie znano jej "dokonań".
Raz wyszła podczas wywiadu, mówiąc, że musi do toalety. I tyle ją widziano - wspomina w rozmowie z Super Expressem pracownik biura organizatora. Nie pojechała na premierę do Malibu. A Maja obraziła się na polonię, bo ktoś ją zapytał, w jakim filmie zagrała.
Ostatecznie Sonia pojawiła się na gali wręczenia statuetek Hollywood Eagle Award. Film Obława otrzymał wyróżnienie, które odebrała w imieniu reżysera. Kiedy weszła na scenę, rzuciła tylko jedno słowo - dziękuję -, a potem zwróciła się do prowadzącego mówiąc: przetłumacz.
Przypomnijmy, że trochę lepszą reklamę na festiwalu zrobiła nam Alicja Bachleda-Curuś: Bachleda-Curuś W ZŁOTEJ SPÓDNICY! (ZDJĘCIA)