Od "ślubu roku" Oli Kwaśniewskiej i Kuby Badacha minął zaledwie rok. Uroczystość anonsowano i reklamowano we wszystkich magazynach. Viva starała się nawet promować Kwaśniewskich na polski odpowiednik "rodziny królewskiej". Później "królowa-matka" narzekała, że księżniczka Ola wciąż nie chce mieć dzieci. Okazuje się, że to nie jedyny problem. Jak alarmuje tygodnik Rewia, między małżonkami układa się coraz gorzej. Być może jednym w powodów jest to, że nadal nie mogą podjąć decyzji, w której ze swoich licznych nieruchomości zamieszkać. W rezultacie wciąż mieszkają oddzielnie. Nowy dom w Wilanowie, do którego mieli się wprowadzić na Boże Narodzenie.... zeszłego roku, nadal stoi niewykończony.
Jak widać, nadmiar nieruchomości w prezencie od rodziców też może zaszkodzić.
Kwaśniewskiej nie przeszkadza jednak taki styl życia. Jak zdradza jej znajoma, Ola stołuje się i spędza większość czasu w apartamencie rodziców.
Po prostu wciąż jeszcze nie przecięła pępowiny - mówi w rozmowie z tabloidem. Dla niej rodzice są autorytetem, ludźmi najważniejszymi w życiu. A mąż? Tak naprawdę jest daleko w tyle. Stąd ich życie jak w narzeczeństwie, bez zobowiązań. Oni chyba jeszcze nie dojrzeli do małżeństwa.
Ola postanowiła poza tym ograniczyć ilość koncertów męża, na które przychodzi.
Twierdzi, że dała mężowi twórczą przestrzeń, by mógł skupić się na muzyce - wyjaśnia ich znajomy.
Tabloid donosi, że częstotliwość spotkań Oli i Kuby spadła do... jednego w tygodniu.
Przypomnijmy, że Kwaśniewska deklaruje, że "nie wpisuje się w wyścig szczurów" i nie uważa, że "trzeba najpierw nabić sobie kabzę, a dopiero potem żyć". Kwaśniewska chce żyć luksusowo już teraz: "NIE JESTEM PRÓŻNIAKIEM! Nie wpisuję się w kapitalistyczny wyścig szczurów!"