Dorota Rabczewska przygotowuje się premiery swojej trzeciej solowej płyty. Niedawno ujawniła pierwszy singiel promujący jej nowy krążek, a teraz udzieliła wywiadu, w którym zapowiada nową strategię marketingową. Ponoć tym razem nie będzie tekstów "w języków elfów" i pozowania z penisem na okładce. Czy to wystarczy, żeby uratować karierę?
Ależ ja jestem taka przekombinowana! - chwali się w wywiadzie. Nie mogę robić inaczej, muszę żyć i działać zgodnie ze swoją naturą, bez względu na to, gdzie mnie to zaprowadzi. Do dziś na przykład nie wiem, co mi wpadło do głowy, by między piosenki powstawiać jakieś elfickie wstawki. Zdaję sobie sprawę, że na tle innych mogę wyglądać jak jakiś dziwak, ale nic na to nie poradzę, bo robię to, co dyktuje mi serce. Inna sprawa, że wtedy był dziwny okres w moim życiu.
Płyta rzeczywiście nie została dobrze przyjęta. Mimo że Doda promowała ją, ssąc w Empiku sztucznego penisa, nie odniosła sukcesu, na jaki liczyła. Od tego czasu jej kariera mocno podupadła.
Przyjęłam tym razem inną taktykę, nie będę opowiadać, uprzedzać faktów - dodaje. Płyta się pojawi z zaskoczenia, podobnie jak to było z "Wkręconymi". Po premierze singla moi przyjaciele, a nawet mama dzwonili z pretensjami, że nic nie wiedzieli o tej piosence. Sprawdziło się. Utwór od razu chwycił i jest mi z tego powodu bardzo miło.
Zwróciliście uwagę, żeby jakiś utwór Dody "chwycił"? Ostatni o którym było głośno, to straszny Bad girls, do którego swój życiowy tekst napisała Maria Peszek. Przypomnijmy: