O tym, ze gwiazdorska pozycja Tomasza Lisa w TVP jest raczej niezagrożona, pokazała niedawno Komisja Etyki TVP. W zamieszczonych na blogu dziennikarza zdjęciach z napojem izotonicznym dopatrzyła się wprawdzie kryptoreklamy, lecz skończyło się tylko na upomnieniu. Warto wspomnieć, że tuż przed tym za udział w reklamach w obowiązkach służbowych zostali zawieszeni prezenterzy Dwójki Marzena Rogalska i Maciej Kurzajewski.
Ciężko o twardsze dowody na to, że Lisa obowiązują inne zasady. Zobacz:
Głos w sprawie postanowił zabrać były prezes TVP Ryszard Miazek. Szefował telewizji publicznej w czasach, gdy młody Lis był korespondentem w USA. Po powrocie zza oceanu w 1997 roku dziennikarz postanowił jednak rozstać się z TVP i przejść do nowo powstałego TVN-u. Z TVN-u odszedł, gdy uwierzył w to, że może zostać prezydentem i nie chciał zapewnić, że nie planuje kariery polityka. Potem nie wyszło mu w Polsacie i ostatecznie wrócił na Woronicza, która od tamtej pory traktuje się go jak największą gwiazdę.
I tego właśnie Miazek nie rozumie.
To zdolny dziennikarz, który wszystko zyskał dzięki TVP, a potem ją oszkalował i odszedł. Gdy komercyjnym stacjom się sprzykrzył to matka TVP przyjęła go z otwartymi ramionami - ocenia w rozmowie z Dziennikiem. Nie zasłużył na taką nagrodę.