Publiczne wyznanie Angeliny Jolie o poddaniu podwójnej mastektomii oraz planach usunięcia jajników wywołało duże kontrowersje na całym świecie. W artykule opublikowanym na łamach The New York Timesa aktorka przyznała, że dowiedziała się, iż jej szanse zapadnięcia na śmiertelną chorobę wynosi w przypadku nowotworu piersi aż 87%, a w przypadku nowotworu jajników - 50%. Jej zmarła na raka piersi w 2007 roku, siostra matki, Marcheline Bertrand - w maju tego roku.
Okazuje się jednak, że 38-letnia aktorka może mieć teraz inne zmartwienia natury zdrowotnej. Kobiety, które zdecydowały się na mastektomię poddają się operacji rekonstrukcji piersi zazwyczaj nie wcześniej niż rok po ich odjęciu. Jolie zakończyła całą terapię - składającą się z usunięcia obydwu piersi i umieszczenia w ich miejscu implantów - w niecałe pół roku. Niestety, sprawiają ból i powodują dyskomfort.
Czytała o tym bardzo dużo i wiedziała, że niełatwo będzie zrobić implanty w tak krótkim czasie po mastektomii - mówi osoba z otoczenia gwiazdy w rozmowie ze Star Magazine. Nie boi się już raka, jednak martwi się, że jej pośpiech przy rekonstrukcji piersi może odbić się na jej zdrowiu i wywołać infekcję.
Jolie nie chce jednak wzbudzać zainteresowania mediów, więc potajemnie spotyka się z lekarzami i kontroluje stan swoich "nowych" piersi. Zastanawia się też nad czasowym wyjęciem implantów, żeby rany mogły się spokojnie zagoić.
Jej nowy biust wygląda fantastycznie, ale jest też przyczyną wielu problemów - dodaje informator. Zastanawia się, czy postąpiła dobrze, decydując się na tak szybką rekonstrukcję. Nie chce robić z tego wielkiej sprawy, bo wie, że od razu trafiłaby na pierwsze strony gazet. Spotyka się jednak z lekarzami i mówi im o swoich rosnących wątpliwościach.