Tomasz Stockinger zasłynął niedawno czułym wyznaniem na temat swojej koleżanki z Klanu, zmagającej się z chorobą alkoholową. Aktor, który sam kilka lat temu miał podobny problem i nawet spowodował wypadek po pijaku, nie okazał jej zbyt wiele współczucia. W rozmowie z tabloidem stwierdził tylko, że "karawana jedzie dalej, z Kotulanką czy bez".
Jak można było wywnioskować z tej wypowiedzi, nie tęskni za swoją serialową żoną. Ostatnio zmienił jednak nastawienie. Jak się bowiem okazało, scenarzyści nie mają pomysłu na jego postać.
Mam zdecydowanie mniej scen niż kiedyś - żali się w dzisiejszym Fakcie. Scenarzyści muszą wpaść na pomysł, co dalej, bo dopóki Kotulanka nie wróci na plan albo nie rozwiążą jej wątku, mój bohater jest trochę przyblokowany. Trudno mu normalnie funkcjonować gdy gdzieś w USA umiera jego żona.
Na szczęście w rzeczywistości sytuacja nie jest aż tak dramatyczna. Kotulanka rozpoczęła podobno leczenie, a producenci serialu obiecali jej na łamach tabloidu, że jeśli wyrobi się w ciągu miesiąca, to będzie mogła wrócić do pracy. Jak wynika ze słów Stockingera, nie utrzymuje on raczej ciepłych relacji ze swoją serialową żoną.
Ja nie wiem, co się z Kotulanką dzieje - wyjaśnia aktor. Mam nadzieję, że będę miał nowy wątek, bo to moje podstawowe miejsce pracy.
Za każdy dzień zdjęciowy Stockinger dostaje 3 tysiące złotych. Jest więc o co walczyć.