W kwietniu nad krakowskim jeziorem Zakrzówek odbyło się ognisko, w którym udział wzięło... ponad 22 tysiące ludzi. Odbywały się również koncerty, puszczano głośną muzykę - w ten sposób witano wiosnę. Tego typu imprezy to już ponoć w tym miejscu tradycja, jednak nikt nie spodziewał się aż tak dużej frekwencji. Wszystkiemu winien oczywiście Facebook, za którego pomocą rozreklamowano wydarzenie. Zapisało się do niego prawie 45 tysięcy osób (!), przyszła połowa.
Kłopot w tym, że sprawy wymknęły się spod kontroli. Wśród hałaśliwych imprezowiczów znaleźli się złodzieje, ludzie agresywni i po prostu pijani. Doszło do kilku mniej lub bardziej groźnych wypadków, setek kradzieży i kilku bójek, puszczano petardy i rzucano kamieniami. Następnego dnia służby porządkowe zebrały ponad 100 kontenerów śmieci! Impreza nie była nigdzie zgłoszona, a co za tym idzie - nie została zabezpieczona ani medycznie, ani sanitarnie. Powiadomieni o kilkunastu tysiącach ludzi nad Zakrzówkiem policjanci wysłali na miejsce specjalny pluton alarmowy. Funkcjonariusze postanowili znaleźć również osoby odpowiedzialne za organizację ogniska i zgłosić sprawę prokuraturze.
Wszystkie ślady - wydarzenie na Facebooku, umowy na wynajem sprzętu grającego i umowy podpisane z występującymi zespołami - wskazywały na 23-letnią Annę K., studentkę filozofii. Postawiono jej zarzut zorganizowania imprezy masowej bez odpowiednich pozwoleń.
27 kwietnia zorganizowała "ognisko kwietniowe" bez wymaganego zezwolenia, a także bez zachowania wymogów i warunków bezpieczeństwa określonych w ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych, m.in. w zakresie ochrony porządku publicznego, zabezpieczenia pod względem medycznym czy udziału służb porządkowych - mówi Bogusława Marcinkowska z Prokuratury Okręgowej w Krakowie w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Bezsporne jest to, że podejrzana miała pełną świadomość liczby osób deklarujących uczestnictwo w imprezie, co nie zmotywowało jej do podjęcia kroków zmierzających do jej zalegalizowania.
Kobiecie grozi grzywna, ograniczenie wolności lub kara więzienia od 6 miesięcy do... 8 lat. Oskarżona nie przyznaje się jednak do winy, odmówiła również składania wyjaśnień.
Przypomnijmy, że tego typu imprezy kończą się nieraz jeszcze gorzej: