W sprawie "ataku terrorystycznego" na Kubę Wojewódzkiego wciąż pozostaje więcej pytań, niż odpowiedzi. "Król TVN" oburzył się na doniesienia Wprost o tym, że niespecjalnie pomaga policjantom w śledztwie: najpierw dostarczył do analizy jedynie koszulkę - raczej bezużyteczną, skoro miał wtedy na sobie więcej ubrań - na której wykryto tylko ślady... fluidu, którego używają telewizyjne makijażystki. Następnie przyniósł śledczym sweter... z metką, najprawdopodobniej wypożyczony z garderoby. Dopiero po wielu dniach udało się zbadać kurtkę Wojewódzkiego.
Zapewne gdyby to był zwykły człowiek, nie przyjęlibyśmy jej do badań. Takie ubranie powinno być przechowywane w szczelnym opakowaniu - mówi osoba pracująca przy sprawie w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Nie ma możliwości, żeby stwierdzić, kiedy dana substancja została na nie naniesiona.
Ekspertyza warszawskiego laboratorium kryminalistycznego wykazała, że na kurtce "niezwykłego człowieka" znajdują się ślady kapsaicyny - substancji, którą zawierają m.in. papryczki chili oraz gaz pieprzowy. To tłumaczyłoby pieczenie skóry, na które skarżył się Wojewódzki.
Tymczasem śledztwo przeniesione zostało do Komendy Stołecznej policji, gdzie zyskało ponoć "najwyższy priorytet".
Mamy monitoring, to nasz najważniejszy dowód - mówi jeden z funkcjonariuszy. Szkoda, że pan Wojewódzki czekał ze zgłoszeniem się do nas aż sześć godzin. Być może gdyby zadzwonił od razu na 112, ten człowiek zostałby od razu zatrzymany**.**
Nie człowiek, tylko "brunatny terrorysta"...