Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, taką stawkę proponowała jej gazeta Fakt za koncert z okazji 10. rocznicy pojawienia się tabloidu na polskim rynku. Chociaż Fakt nigdy gwiazd nie oszczędzał, z przyjęciem zaproszenia, a co za tym idzie sporego honorarium nie miała problemu choćby Justyna Steczkowska, Maryla Rodowicz, czy Michał Wiśniewski. Górniak wielokrotnie wchodziła z dziennikiem na drogę sądową. Choćby po materiale z listopada 2012, gdzie opublikowano jej zdjęcia toples z tajlandzkiej plaży. Szerokim echem odbił się również jej list do dziennikarzy z 2003 roku. Wtedy jako matka kilkuletniego Allana w dramatycznym apelu zamieszczonym na swojej stronie "gratulowała" im "zniszczenia artysty".
Ale póki co, możecie świętować. Artysta - choć nie widać śladów morderstwa - z n i s z c z o n y. Niech trudzą się dla Was inni - mnie się nie chce. - pisała.
Nie przebierała też w słowach nazywając pracowników różnych redakcji "szczurami":
Choć w przypadku tych drugich nie widać śladów mordu, to chcę, żebyście wiedzieli, pier***one szczury, że macie na swoich rękach KREW.
Rok później nastąpiła zmiana w relacja gwiazdy z mediami. Również w liście, tym razem... przepraszała: Pragnę Was przeprosić za wypowiedziane słowa, kierowane wielkimi emocjami, jakie towarzyszyły nagminnym oszczerstwom.
Zaznaczyła, że obraca się jedynie przeciwko tym, którzy przekraczają granice jej prywatności.
Niektórzy jednak tego nie potrafią. Natręctwem, agresją i brakiem wyczucia rujnują wartości tak dla mnie dziś ważne. To przeciwko nim się obracam. To przed nimi się bronię. Dlatego poszłam do sądu. W imię zasad. W imię swojej godności. W imię wspólnych wartości świata, w którym na równi istnieją dziennikarze i piosenkarka Edyta Górniak.
Trudno się dziwić, że gwiazda nie chciała brać udziału w jubileuszu. Zgodziła się za to jej "koleżanka", Justyna Steczkowska. Na imprezę przyszedł też sam prezydent, Bronisław Komorowski, który gratulował gazecie "ogromnej roli w wolności słowa".