Latem 1995 roku Robbie Williams miał 19 lat, był uzależniony od narkotyków i alkoholu oraz pozostawał w ciągłym konflikcie z kolegą z Take That, Garym Barlowem i menedżerem grupy, Nigelem Martin-Smithem. Młody wokalista postanowił rozstać się z zespołem, ale nie z nałogiem. Na odwyku przebywał kilkukrotnie - ostatni raz w 2007 roku, kiedy leczył się z uzależnienia od środków uspokajających i nasennych oraz... napojów energetycznych.
Williams, który kończy w lutym 40 lat, jest dziś szczęśliwym mężem i ojcem. Wspominając dawne czasy twierdzi, że był dosłownie o krok od śmierci i mógł podzielić los zmarłego w 2008 roku Heatha Ledgera, który przedawkował kilka środków na receptę.
Udało mi się wyrwać i miałem sporo szczęścia. Byłem bliski śmierci kilka razy, z powodu przedawkowania bardzo różnych substancji. Mogłem podzielić los Heatha Ledgera - mówi Robbie w rozmowie z Daily Mail. Niestety, znajdowałem się wtedy w takim stanie, że nie obchodziło mnie, czy żyję, czy nie. Teraz mnie to obchodzi, ale w tamtym momencie byłem tak bardzo uzależniony, iż wiedząc, że mogę umrzeć, w ogóle się tym nie przejmowałem. Brałem wszystkie możliwe narkotyki. Prawie nie czułem ręki, bo była tak opuchnięta od wstrzykiwania kokainy.
Doświadczony przez życie i show biznes piosenkarz często wspominał również o wielkiej samotności i niemożności poradzenia sobie ze sławą, która przyszła w bardzo młodym wieku. Udzielił też kilku rad Miley Cyrus... Zobacz: "MILEY TRAFI NA ODWYK! Jest dzieciakiem!"