Piotr Marzec, znany lepiej jako Liroy, wydał właśnie swoją autobiografię. 42-letni raper pochodzący z Kielc opowiada w niej o swoim trudnym dzieciństwie, ojcu-alkoholiku i konflikcie z prawem. Zobacz: Liroy: "CHCIAŁEM ZABIĆ OJCA!"
W najnowszym Newsweeku ukaże się wywiad, w którym Liroy rozwija temat trudniej relacji z katującym matkę i dzieci ojcem. Wspomina ucieczki i wyprowadzkę z domu w wieku kilkunastu lat oraz "pakt", który z nim zawarł.
- Ojciec bił tylko ciebie?
- Siostry nie ruszał, bo była taka umowa, że ma bić tylko mnie.
- Między kim a kim była ta umowa?
- Między mną a nim.
- Podszedłeś do ojca i powiedziałeś...
- Że jak będzie na nią zły, to ma bić mnie, nie ją. Szanował tę umowę, trzeba mu to oddać. Do pewnego momentu, oczywiście.
- Ile miałeś lat, jak ją zawarliście?
- Sześć, może siedem.
- A ile miałeś lat, jak przestał ją szanować?
- Kilkanaście. I wtedy to już ja musiałem go wyprowadzić z domu.
Marzec mówi również o swojej ciężko doświadczonej przez życie matce, która również groziła, że zabije swojego męża.
- Ojciec był silny?
- Chłop z pochodzenia, potrafił się naprawdę nieźle napieprzać, ale ja już wtedy uprawiałem sztuki walki. A jeśli chodzi o ten konkretny dzień, w którym matka powiedziała, że zabije ojca, to wiesz, przychodzi taki moment, że twoja matka mówi, że nie da rady, ty widzisz, że ona jest skrajnie wyczerpana, więc będąc dzieciakiem tyle razy katowanym, nie myśląc wiele, mówisz, że chętnie byś mu sam głowę upieprzył. Zwłaszcza jeśli kilkanaście minut wcześniej widziałeś, jak on chce twojej matce rozpieprzyć butelką cały łeb. Musisz mi uwierzyć, że w takich warunkach takie myśli i takie chęci to nie jest nic szczególnego.
Liroy twierdzi też, że nie miał u kogo szukać pomocy. Kiedy w wieku 9 lat po raz pierwszy uciekł z domu, został... pobity przez milicjanta.
- Jak pierwszy raz uciekłem z domu, to od milicjanta za to, że nie chciałem nazwiska podać - a miałem wtedy dziewięć lat - dostałem tak, że przeleciałem przez pokój, rozbiłem się o ścianę i nie mogłem się ruszać. No bo jak takiego sukinsyna miał zainteresować mój los, moja opowieść o ojcu alkoholiku, który katuje moją rodzinę, skoro on robił to samo u siebie na chacie. Nawet psycholog, jak przychodził, to dawał wiarę ojcu. Naprawdę! Uwierz mi! Ojciec siedział, bełkocząc, a on mu dawał wiarę, a nie mnie. Szczególnie kiedy zastraszona mama potwierdzała fakty. Szybko więc do mnie dotarło, że nie ma pomocy. Że muszę sam.