Anna Przybylska do tej pory atakowała media głównie na swoim Instagramie. Tym razem zdecydowała się na wywiad i okładkę w Gali. Gazeta reklamuje go, ogłaszając, że aktorka "przerywa milczenie" i "odpowiada na najtrudniejsze pytania". W długiej rozmowie opowiada o tym, co się działo przez nią przez ostatnie miesiące. Komentuje także swoją nieobecność na premierze najnowszego filmu.
To nie było zależne ode mnie. To nie jest moja fanaberia – zapewnia. Powody, dla których się nie pojawiłam są bardzo osobiste. I bardzo żałuję, że nie mogłam być częścią tych wydarzeń, ale teraz nie powinnam podróżować w dużych skupiskach ludzi. Ja mam teraz czas na dojście do siebie, poukładanie spraw z mediami. Wierzę głęboko, że ta sprawa o uporczywe nękanie mnie przez paparazzi, która jest teraz w prokuraturze i o której tyle się mówi, znajdzie wreszcie finał w sądzie.
Aktorka narzeka, że rozdmuchano sprawę jej choroby. Mimo że nie chciała komentować tych informacji.
Ja nie będę ukrywała, że tych kilka ostatnich tygodni było strasznych. Ale już trochę ochłonęłam. W moim przypadku stawką jest moje życie. (...) Ja nigdy nie byłam tak popularna, nigdy się tyle o mnie nie pisało. Trafiłam na okładki pism publicystyczno-społecznych, mediów, które na co dzień zajmują się polityką. Producenci programów, redaktorzy, wszyscy dzwonili do mojej menedżerki po wypowiedź, po informacje, co się ze mną dzieje. Mimowolnie, bez mojej zgody i wiedzy stałam się chwytliwym headlinem. Dobrym biznesem. I do tego argumentacja, że ja przecież powinnam udzielić wywiadu, że mam obowiązek poinformować czytelników i widzów o swoim stanie zdrowia. Bo ludzie chcą wiedzieć. I ja muszę ludziom powiedzieć, czy jestem chora, czy nie jestem. A jeśli jestem, to mam wręcz obowiązek opowiadać o chorobie, ku pokrzepieniu…
Nikt nie może mnie bezkarnie nękać pod moim domem i robić mi zdjęć. A to się dzieje - mówi o paparazzi. Oni stoją z założeniem: będę czekał tam tak długo, aż zrobię jej zdjęcie, jak jest łysa i się przewraca z wycieńczenia. (...) Mój lekarz prowadzący, doktor Zadrożny, bardzo mądry człowiek, który pamiętał ogromne problemy, kiedy w szpitalu leżał Nergal, nauczony doświadczeniem, całą moją dokumentację objął klauzulą tajności. Więc skoro nie było informacji prawdziwych to trzeba było sobie je wymyślić. W mediach piszą, że mam raka, zastanawiają się, kiedy umrę, ile czasu mi zostało. Tylko jakim prawem ktoś mnie wciąga w taką sytuację? Ja się temu sprzeciwiam, ja nie chcę w tym uczestniczyć!
"Fakt" OSKARŻA Przybylską: "Chroni prywatność, a POKAZUJE ZDJĘCIA w sieci!"