Czyżby szykowała się największa polityczno-obyczajowa afera roku? Tygodnik 7 dni. Puls Tygodnia informuje w dzisiejszym numerze o ciekawej historii pewnej urzędniczki... z Kancelarii Premiera.
W 2009 roku do Biura Ochrony Rządu wpłynęło pismo z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego opisujące romans podoficera Macieja G. z Katarzyną D., która pracowała jako urzędniczka w Kancelarii Premiera. Para rozstała się niespodziewanie we wrogiej atmosferze, co zdaniem ABW zagrażało bezpieczeństwu kancelarii. Wszczęto postępowanie mające ustalić szczegóły zerwania. Szybko okazało się, że sprawa jest znacznie poważniejsza i nie chodzi tylko o kłótnię kochanków pracujących w ważnych strukturach państwowych.
Jak podaje Puls Tygodnia, grupa śledcza zajmująca się sprawą Katarzyny D. ustaliła, że urzędniczka ogłaszała się w internecie... jako prostytutka. Usługi świadczyła jednak nie w Warszawie, ale w mieszkaniu na krakowskim Kazimierzu. Z wpisów zostawionych na forum przez klientów pracownicy Kancelarii Premiera wynikało, że wcześniej umawiała się z nimi także w stolicy. Śledczy ustalili, że kobieta używała różnych pseudonimów takich jak: Agata lub "Długonoga Paulina". Za godzinę z urzędniczką trzeba było zapłacić 200 złotych, cała noc kosztowała 1200. Wśród materiałów zebranych przez BOR w trakcie dochodzenia znajdują się wydruki jej ogłoszeń z kilku portali erotycznych.
Skąd podejrzenie, że to pracownica premiera świadczyła usługi seksualne? BOP zdobyło wyciągi ze skrzynki mailowej Katarzyny D., na które znajdowały się te same zdjęcia, które dodawała do ogłoszeń w Internecie... Te nie miały jednak zamazanej twarzy.
Sprawa nie poprawi raczej opinii wyborów o polskich politykach. Miejmy nadzieję, że przynajmniej pani "Długonogiej" się opłaciło.