Wprawdzie oficjalnie Piotr Zelt zapewnia, że wszystko już skończone między nim, "jego" dzieckiem i "panią Ordowską", jak czule nazywa byłą kochankę, ale prywatnie ponoć nie jest tego taki pewien. Jak dowiedział się Fakt, aktor rozważa skierowanie sprawy do sądu. Chodzi o nieprawdziwą informację, jaką jego młodsza o 21 lat kochanka podała w Urzędzie Stanu Cywilnego. W akcie urodzenia jej córki Amelki w rubryce "ojciec" widnieje nazwisko Zelta.
Tymczasem wyszło na jaw, że nie jest to prawda. Badania na ojcostwo ustaliły brak genetycznego pokrewieństwa między Zeltem a małą Amelią. Jej biologicznym ojcem jest prawdopodobnie drugi kochanek Ordowskiej, model Rafał Sieradzki.
Zgodnie z polskim prawem Zelt może domagać się usunięcia swoich danych z dokumentów dziecka, skoro wyszło na jaw, że nie jest jego ojcem i nie chce mieć z nim już nic wspólnego.
Mężczyzna, który uznał ojcostwo, może wytoczyć powództwo o ustalenie bezskuteczności uznania w terminie 6 miesięcy od dnia, w którym dowiedział się, że dziecko od niego nie pochodzi - zapisano w art. 78 kodeksu rodzinnego.
To jeszcze nie wszystko. Za podanie kłamliwych informacji do akt grozi kara nawet do 5 lat więzienia.
Sprawa nie trafiła jeszcze do sądu, ale Ordowska jest podobno przerażona wizją batalii sądowej, w której skazana jest na pewną porażkę - pisze tabloid. Niestety to trochę za późno by zaczęła zastanawiać się nad konsekwencjami swych kłamstw.
Myślicie, że skłamała celowo? A może po prostu sama nie wiedziała, kto ją zapłodnił?