Piotr Zelt jest ostatnio zajęty tłumaczeniem w wywiadach, że nie powiedział tego, co powiedział, dziennikarze przeinaczyli jego słowa, a jego osobiste problemy to wina agresywnej "prasy plotkarskiej". Zobacz: Zelt: "JEST MI CIĘŻKO, czasem nie daję rady"
Widocznie sam nie dostrzegł ryzyka w związku z modelką, która mogłaby być jego córką, i pewnie wszystko lepiej by się im ułożyło, gdyby nie tabloidy, którym pozowali do zdjęć w basenie.
Jednak jak łatwo się domyślić, aktor sam musiał nabrać podejrzeń co do wierności swojej narzeczonej, skoro zdecydował się przeznaczyć 900 złotych na badania genetyczne.
Pobrał ślinę od dziecka i wraz ze swoim materiałem genetycznym oddał do analizy - relacjonuje Super Express. Prawda okazała się brutalna. Piotr dowiedział się, że nie jest ojcem małej Amelki, którą wychowywał. Piotr jest załamany całą sprawą. Tym bardziej że jeszcze raz będzie musiał zrobić testy DNA. Aktor bowiem musi złożyć w sądzie pozew o zaprzeczenie ojcostwa, aby formalnie nie widniał w papierach jako ojciec Amelki.
Kłopot w tym, że na pobranie próbki od dziecka musi wyrazić zgodę jego matka, z którą Piotr się już chyba nie lubi. Sąd może ją do tego zmusić, ale taka procedura wydłuży cały proces.