Bracia Kliczko znani są nie tylko z sukcesów w ringu i w biznesie, ale także z zaangażowania w politykę. Starszy z nich, Witalij, jest liderem ukraińskiej partii politycznej UDAR, pozostającej w opozycji do Partii Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza.
W ciągu ostatnich kilkunastu dni sytuacja u naszych wschodnich sąsiadów jest wyjątkowo napięta. Ukraina miała podpisać umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską, która zapoczątkowałaby integrację kraju ze Wspólnotą Europejską. Tak się niestety nie stało - Janukowycz, od lat opowiadający się za większym zbliżeniem Ukrainy do Rosji w ostatniej chwili odmówił podpisania dokumentu. To wywołało wściekłość wśród obywateli pozytywnie nastawionych do UE. Podobnie jak w 2004 roku, w czasie Pomarańczowej Rewolucji, tysiące ludzi wyszło na ulice Kijowa, żeby protestować przeciwko polityce prezydenta i jego partii.
Wczoraj wieczorem ukraińska milicja brutalnie rozpędziła demonstrantów, którzy, jak podkreślają media i zachodni obserwatorzy, nie zachowywali się agresywnie, lecz pokojowo. Mimo to użyto wobec nich pałek i gazów, szarpano i bito. Jest wielu aresztowanych i rannych, w tym kilkoro Polaków.
Dzisiaj głos w sprawie zabrał również Kliczko. Sportowiec i polityk w ostrym wystąpieniu zaapelował o personalne sankcje wobec Janukowycza:
Ukraina miała szansę, Janukowycz jej nie wykorzystał i ponosi za to pełną odpowiedzialność. Będzie musiał ponieść tego konsekwencje, jesteśmy o tym przekonani, jeśli on nie podpisze tej umowy, to zrobi to nowy prezydent, którego wybierzemy na jego miejsce - mówił w rozmowie z TVN24 na "Euromajdanie". Ludzie wychodzą aby protestować, to zrozumiałe. To walka o życie, o wizję, o przyszłość. Bez walki nie ma zwycięstwa. Dlatego wszyscy protestujemy, wszyscy chcemy żyć w Europie. Prezydent Janukowycz trzyma pełnię władzy w naszym kraju, odpowiada za wszystko, co dzieje się z Ukrainą. Trzy lata temu ogłosił, że naszym priorytetem będzie integracja z Unią Europejską. Od tamtej pory miał wiele spotkań z europejskimi przywódcami. Jednocześnie poziom korupcji na Ukrainie bardzo wzrósł, sądy nie funkcjonują i spełniają tylko wolę prezydenta. Nie mamy wolnego rynku, nasza gospodarka tonie. Ukraińcy nie mają żadnych perspektyw, żadnej przyszłości. Siedem milionów obywateli nie może się tu spełniać i pracuje za granicą. I teraz w takim momencie prezydent cofa swoje deklaracje. Wyrzucił naszą eurointegrację do kosza**.**
Zobaczcie, jak przemawiał do protestujących: