Właściciel Egurrola Dance Studio i juror Mam talent nie ma ostatnio zbyt dobrej passy. Jak już pisaliśmy, w marcu tego roku w wypadku autobusu zginęły dwie dziewczynki z jego formacji Jazz Ona Studio. Mimo że została stwierdzona wina kierowcy, rodzice, przybici tą tragedią, zaczęli masowo zabierać dzieci ze szkoły Egurroli. Sytuacja choreografa stała się tak trudna, że aby ratować wizerunek zgodził się pracować w Mam talent za rekordowo niską stawkę - 2 tysiące złotych za odcinek.
Jak donosi Super Express, to może być zaledwie początek jego kłopotów. Centralne Biuro Śledcze dopatrzyło się bowiem nieprawidłowości w jego rozliczeniach z fiskusem i zawiadomiło o tym Prokuraturę Apelacyjną w Lublinie.
Stosowne zawiadomienie dostaliśmy od Centralnego Biura Śledczego. Sprawą zajmujemy się od stycznia zeszłego roku - potwierdza w rozmowie z tabloidem Andrzej Markowski, zastępca prokuratora apelacyjnego, nadzorujący pracę Wydziału V do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji. Śledztwo w dalszym ciągu jest prowadzone. Obecnie trwają czynności żmudne i niezwykle czasochłonne, które podlegają analizie dokumentacji finansowej i księgowej. To są kwestie związane z Kodeksem karnym skarbowym, kwestie związane z uszczupleniem danin na rzecz Skarbu Państwa, czyli inaczej mówiąc podatków. W pierwszym kwartale przyszłego roku będzie coś więcej wiadomo w tej sprawie.
Póki co nikomu nie postawiono zarzutów. Egurrola okazuje się wyjątkowo mało rozmowny.
Nie mam pojęcia, na razie jeszcze nic nie wiem na ten temat - skomentował krótko w rozmowie z tabloidem.