Małgorzata Rozenek postanowiła pokazać się z poważniejszej strony. Zdjęła białą rękawiczkę i usiadła do rozmowy z dziennikarzami tygodnika Wprost. W najnowszym wywiadzie opowiada o swojej rodzinie, ojcu Stanisławie Kostrzewskim, skarbniku Prawa i Sprawiedliwości oraz... katastrofie smoleńskiej.
Bogu dzięki nie jestem dziennikarzem, ale mam bardzo klarowne zdanie na temat tego, co się dzieje w Polsce. Więcej, polityka to jest absolutnie mój żywioł. Niektórzy moi znajomi zaczynają dzień od Pudelka, a ja zaczynam od czytania gazet, od polityki - chwali się. Wychowałam się w domu, w którym zawsze dużo się mówiło o polityce, w którym była bardzo poważnie traktowana. Pewnie dlatego polityka to dla mnie wiedza. Martwię się dokonywaniem wyborów wynikających z braku wiedzy.
Rozenek przekonuje też, że należy do końca wyjaśnić katastrofę smoleńską i apeluje, żeby nie wyśmiewać Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza:
Trudno się dziwić osieroconym dzieciom, owdowiałym żonom czy bratu, że żądają wyjaśnień, że chcą upamiętnienia. Co więcej, to budzi we mnie ogromny szacunek. Bo gdyby mi zmarli ojciec albo mama, to zrobiłabym absolutnie wszystko, by się dowiedzieć dlaczego tak się stało. Mówię teraz jako obywatel tego kraju, że sprawę katastrofy smoleńskiej trzeba wyjaśnić do końca, a nie ośmieszać i wyśmiewać. Tam zginął urzędujący prezydent. To był dusza człowiek. Bracia Kaczyńscy to dla mnie synonim rozległej wiedzy historycznej. A prezes to niezwykle inteligentny, ciepły, dobry człowiek.