Violetta Villas od dawna zmagała się z poważnymi problemami psychicznymi. Artystka nie radziła sobie ze sławą i rozpoznawalnością, nie ufała ludziom. Zaszyła się w domu i zaopiekowała bezpańskimi zwierzętami.
Krzysztof Szewczyk, prowadzący Wideotekę dorosłego człowieka, w najnowszym wywiadzie wyznaje, że Villas… chciała iść do klasztoru.
Umówiliśmy się na wywiad w radiu. To były lata 70. Rozmawialiśmy i ona nagle się rozpłakała i powiedziała, że to jej ostatni wywiad i kończy karierę, bo potrzebuje wyciszenia i idzie do klasztoru. To był jeden z jej wielu oderwanych pomysłów – mówi na łamach Faktu. Ja zapamiętałem ją jako nieszczęśliwego człowieka. Nie potrafiła pokierować swoim życiem i odnaleźć się w rzeczywistości. Ludzie ją wykorzystywali. Niestety była oderwana od życia. Psy i koty ją tylko pogrążały w tym oderwaniu. Żyła w warunkach nieludzkich.
Okazuje się, że Violetcie udało się wprowadzić w plan życie. Zniknęła z życia publicznego. Reporterka, Helena Kowalik, odnalazła ją w jednym z zakonów.
Ktoś wspomniał, że jest w zakonie. Dzwoniłam do kolejnych zakonów i pytałam o Violettę Villas – wspomina. Rozmawiałam z siostrą przełożoną jednego z klasztorów. Przyznała, że jest u nich Violetta Villas, ale jednocześnie prosiła, żeby dać spokój piosenkarce, gdyż jest w złej kondycji psychicznej.
Zobacz też: Biła ją, głodziła i ZAMYKAŁA W KOMÓRCE!