Radek Liszewski, lider discopolowego zespołu Weekend, niedawno omal nie zabił człowieka. Podczas jazdy na torze wyścigowym wypadł z trasy i okaleczył kamerzystę stacji Polo TV. Wokalista nie poczuwa się jednak do odpowiedzialności. Zobacz: Liszewski USŁYSZAŁ ZARZUTY! Grozi mu do 3 lat więzienia!
Piosenkarz woli udawać, że nic się nie stało. Na łamach Super Expressu opowiada o swojej ciężkiej pracy i pierwszych zarobionych pieniądzach. W lesie.
W wakacje tata załatwił mi pracę przy wycince lasu. Nie było taryfy ulgowej. Miałem 15 lat, a pracowałem jak cała reszta, jak dorośli - mówi. Moi przyjaciele bawili się na piknikach, nad jeziorami, a ja chodziłem do pracy. Naprawdę ciężkiej. Całymi dniami, przez dwa miesiąc, nosiłem wycinane przez pilarzy drągi i konary. To było wykańczające, ale przy okazji nabrałem trochę mięśni i zmężniałem. A co najważniejsze, zarobiłem na upragnioną perkusję.
Miejmy nadzieję, że zarobił też na odszkodowanie dla okaleczonego kamerzysty.
Zobacz też: Zespół Weekend OLAŁ KONCERT CHARYTATYWNY?!